"Super Express": - Ma pan już 139 goli i jest coraz wyżej w Klubie 100. Ile to dla pana znaczy?
Tomasz Frankowski: - Coraz więcej, bo zaznaczam tam swoją obecność. Ostatnio zdarzyło mi się nawet przejrzeć klasyfikację, bo dziennikarze ciągle o nią pytają. Jeśli zdrowie i forma dopiszą, to kilku graczy powinienem jeszcze prześcignąć.
- Nawet 4. miejsce, zajmowane przez Włodzimierza Lubańskiego, który ma na koncie 155 bramek, jest w zasięgu...
- Jeśli pogram jeszcze półtora roku, to czemu nie? To bardzo możliwe.
- Tylko półtora roku? A nie chce pan grać do czterdziestki? Krzysztof Warzycha w tym wieku jeszcze grał w Panathinaikosie.
- Nie, nie wyobrażam sobie gry tak długo. Z drugiej strony, nie zapowiadam końca kariery, bo nie wiem, kiedy to nastąpi. Czuję się dobrze i swoją grą jeszcze nikogo nie męczę.
- Zastanawia się pan, co się dzieje w lidze? Na czele Jagiellonia i Korona, a potentaci z tyłu.
- Być może w Legii i Wiśle nie udała się zamiana pokoleniowa, nie powiodło się "wietrzenie" szatni. Z kolei Lech ma problemy z pogodzeniem gry w Ekstraklasie i europejskich pucharach.
- W czwartek Lech gra z Manchesterem City. Może skończyć się kompromitacją?
- Kompromitacji nie będzie, bo w meczach pucharowych Lech to inny zespół. W Ekstraklasie nastawia się na atak, a w Europie broni się i szuka szans w kontrach. Może to lepsza taktyka?
- Jaga myśli już o mistrzostwie Polski?
- Z kolejki na kolejkę coraz bardziej dociera do nas, na co mamy szanse. Może jeszcze nie na mistrzostwo, ale przynajmniej na to, aby to była nasza runda. Za nami 9 kolejek, więc liderem z przypadku nie jesteśmy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tomasz Frankowski dla SE.pl: Nie będę grał do 40-tki - WYWIAD