"Super Express": - Korona jest wiceliderem. To pana nie cieszy?
Marcin Sasal: - W naszej grze jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy i to na nich się koncentruję. Widocznie taki mam charakter, że w pracy cieszę się z osiągniętego celu, a nie z półśrodków.
- Korona w tym sezonie to, obok Jagiellonii, największa rewelacja ligi. Trener "Jagi" Michał Probierz deklarował, że jego drużyna gra o mistrzostwo. Od pana takich deklaracji nie usłyszeliśmy. Dlaczego?
- Już wiele razy piłka nauczyła mnie pokory. Nie mogę składać deklaracji, bo budowa zespołu nie została jeszcze zakończona. O celach i zamiarach porozmawiamy zimą. Sztuczne pompowanie rekordów niczemu nie służy. Pokazał to przykład Andrzeja Niedzielana, któremu wszyscy zaczęli liczyć gole. Dlatego może to i lepiej, że ze Śląskiem nie wpisał się na listę strzelców. Teraz będzie miał spokój.
Przeczytaj koniecznie: Niedzielan w kadrze Smudy
- Mówi się, że Marcin Sasal to trener z charakterem, który stawia na "charakternych" piłkarzy. Takich, co to prędzej złamią nogę, niż ją odstawią...
- U mnie dla mięczaków nie ma miejsca! Nasi piłkarze pokazali, że nie pękamy przed nikim. Przychodzili do nas zawodnicy z łatką, że trudni, konfliktowi. Z nikim nie mam problemów. W Koronie sprawa jest prosta: chcesz grać, to walcz.