Trener Korony Kielce, Marcin Sasal: U mnie nie ma miejsca dla mięczaków!

2010-09-28 5:30

Po pokonaniu Śląska Wrocław (2:1) Korona po raz pierwszy w historii, na kilkanaście godzin, zasiadła na fotelu lidera Ekstraklasy. Mimo to u trenera Marcina Sasala (40 l.) próżno szukać choćby śladu radości. Szkoleniowiec kielczan, jak zwykle, jest poważny i skupiony.

"Super Express": - Korona jest wiceliderem. To pana nie cieszy?

Marcin Sasal: - W naszej grze jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy i to na nich się koncentruję. Widocznie taki mam charakter, że w pracy cieszę się z osiągniętego celu, a nie z półśrodków.

- Korona w tym sezonie to, obok Jagiellonii, największa rewelacja ligi. Trener "Jagi" Michał Probierz deklarował, że jego drużyna gra o mistrzostwo. Od pana takich deklaracji nie usłyszeliśmy. Dlaczego?

- Już wiele razy piłka nauczyła mnie pokory. Nie mogę składać deklaracji, bo budowa zespołu nie została jeszcze zakończona. O celach i zamiarach porozmawiamy zimą. Sztuczne pompowanie rekordów niczemu nie służy. Pokazał to przykład Andrzeja Niedzielana, któremu wszyscy zaczęli liczyć gole. Dlatego może to i lepiej, że ze Śląskiem nie wpisał się na listę strzelców. Teraz będzie miał spokój.

Przeczytaj koniecznie: Niedzielan w kadrze Smudy

- Mówi się, że Marcin Sasal to trener z charakterem, który stawia na "charakternych" piłkarzy. Takich, co to prędzej złamią nogę, niż ją odstawią...

- U mnie dla mięczaków nie ma miejsca! Nasi piłkarze pokazali, że nie pękamy przed nikim. Przychodzili do nas zawodnicy z łatką, że trudni, konfliktowi. Z nikim nie mam problemów. W Koronie sprawa jest prosta: chcesz grać, to walcz.

Najnowsze