„Super Express”: - W Ekstraklasie niezłych obrońców nie brakuje, więc to chyba duma, że ciebie wybrano tym najlepszym?
Mateusz Skrzypczak: - Konkurencja jest duża. Nominowani przez kapitułę Ekstraklasy to wysoka klasa, bardzo dobrzy zawodnicy, więc tym bardziej się cieszę, że zostałem wyróżniony z tego wspaniałego grona.
- Tym większe chyba wyróżnienie, że nie jesteś piłkarzem z mistrza Polski, a to oni wygrali większość konkurencji.
- Odbieramy te indywidualne nagrody, ale te drużynowe sukcesy pchają do góry. W Jagiellonii zdobyliśmy trzecie miejsce, to też był bardzo udany sezon z naszej strony. Wszyscy mi pomogli tutaj się znaleźć i zdobyć tę nagrodę.
- Jaki to był sezon dla ciebie?
- To był bardzo trudny sezon wymagający i nauczył mnie grania co trzy dni. To jest totalnie inny sport niż granie raz w tygodniu. Bardzo cieszy, że byliśmy konkurencyjni do końca. Byliśmy w czubie tabeli, w Europie też graliśmy dobrze. Ten sezon nauczył mnie podejścia do meczu, do treningu, jak odpocząć, jak to wszystko logistycznie ogarnąć. Nabrałem mnóstwo doświadczenia w Europie, z czego jestem zadowolony.
- Nie jest tajemnicą, że trzymasz się blisko z Kubą Moderem, Tymoteuszem Puchaczem i Kamilem Jóźwiakiem. Rozmawialiście przed galą?
- Rozmawialiśmy, chłopaki mówili, że ja to odbieram na pewno (śmiech). Wierzyli we mnie mocno i mieli rację.
- Wierzysz, że w przyszłości kiedyś zagracie wszyscy w jednym klubie?
- Tak. Już raz graliśmy w Lechu razem i wierzę, że się spełni znowu. Marzeniem byłoby zagrać razem w reprezentacji. Jednak wiadomo, że piłka klubowa to treningi codzienne, tego czasu wspólne spędzanego jest więcej. Mam nadzieję, że kiedyś będzie nam to dane.
- Wspomniałeś o kadrze. Jak słowo reprezentacja na ciebie działa? Jak cię pobudza?
- Uśmiech na twarzy, adrenalina, coś wspaniałego. Orzełek jest na piersi, więc to super sprawa. Robię swoje, staram się grać najlepiej jak mogę i tyle. Jeżeli dostanę szansę zagrania, to już ode mnie będzie zależało, czy sobie poradzę.
- Podczas gali ekstraklasy zacząłeś swoje wystąpienie od podziękowania Bogu. Wiara jest dla ciebie tak mocno ważna?
- Przede wszystkim bardzo się zestresowałem, że tam muszę iść, coś tam powiedzieć, wydusić z siebie. Natomiast chciałem to powiedzieć. Jestem osobą wierzącą i całą chwałę, którą szła troszeczkę na mnie, te kamery, wszyscy na mnie patrzyli, chciałem ten moment wykorzystać, żeby tę chwałę oddać Panu Bogu i cieszę się, że to zrobiłem. Dobrze, że o tym nie zapomniałem, bo na przykład zapomniałem pozdrowić moją mamę. Ale to ze stresu.
- Czujesz na co dzień pomoc Pana Boga na boisku?
- Wierzę, że Pan Bóg pomaga cały czas. Czy jest dobrze, czy źle i nie tylko na boisku. Moje życie to nie jest tylko piłka nożna. Wierzę, że ze wszystkim mogę się do Niego po prostu zwrócić i nie tylko o coś prosić, ale i dziękować.
- Rozgrywki ligowe i niedzielne mecze nie przeszkadzają w uczestnictwie w Mszy Świętej?
- Daję radę. Wiara to nie jest tylko niedzielna msza, to jest codzienna modlitwa, Pismo Święte i dużo innych rzeczy. Kiedy nie mogę iść w niedzielę na mszę, no to znajduję inne rozwiązanie.
