"Super Express": Myślał pan o odejściu z Wisły, po tym jak klub został sprzedany przebierańcom z zagranicy i stał się obiektem żartów i śmiechu?
Maciej Stolarczyk: Nie. To byłby zły sygnał dla piłkarzy. Po fiasku rozmów z człowiekiem z Kambodży było źle, ale gdy pojawiło się pozytywne myślenie i działania pana Rafała Wisłockiego, Bogusława Leśnodorskiego oraz Jarosława Królewskiego, to uwierzyłem w scenariusz, jaki zaczęli tworzyć.
- Chyba należy docenić pomoc byłego prezesa Legii Bogusława Leśnodorskiego...
- Jestem mile zaskoczony postawą pana Leśnodorskiego. Na początku swoich działań w Wiśle zaznaczył wyraźnie, że jest fanem Legii, ale docenia historię Wisły i chce jej pomóc. To pokazuję klasę człowieka. Zobaczymy jak wszystko się skończy, ale przypływ nowej energii, jaka dotarła do klubu od tych osób, jest bardzo optymistyczny.
- Wierzył pan, że Kuba Błaszczykowski dołączy do tego projektu po tak niefortunnych wydarzeniach?
- Rozmawiałem z Kubą wcześniej i znałem jego zamiary przyjścia do Wisły. Cały czas je podtrzymywał i ostatecznie dotrzymał słowa. To pokazuje wielkość Kuby jako piłkarza i człowieka.
- Niektórzy żartują, że nie będzie panu wypadało nie wystawiać Kuby do składu, ani zdejmować go z boiska, skoro własnymi pieniędzmi ratuje klub...
- Kuba nie zejdzie z boiska, bo jak można go zmienić? A jak będzie taka konieczność, to będę trzymał nad głową tablicę, jaką ma sędzia techniczny i wyświetli mi się napis „Kuba, przepraszam”, gdy będę go zmieniał (śmiech).
- Ważne, że humor dopisuje, bo to chyba też potrzebne w Wiśle. A czy podobnie jak piłkarze, otrzymał pan kilka dni temu cześć zaległych pensji?
- Tak. Zarówno piłkarze jak i trenerzy dostali część zaległych pensji i powiało optymizmem. Dla mnie ważne jest, żeby w szatni skończył się wreszcie temat tych pieniędzy. I to ruszyło.
- Sławomir Peszko może trafić do Wisły?
- Cenię tego piłkarza. A czy jest temat jego przejścia? To się okaże.