Korona nie spadnie z ligi
Przed rokiem trener Ojrzyński awansował z Koroną do ekstraklasy. Jednak nie dane mu było długo tam pracować, bo pod koniec rudny jesiennej rozstał się z beniaminkiem. - Dziś to już jest inny zespół - zauważa trener Ojrzyński. - Po moim rozstaniu, choć wciąż jeszcze mam ważny kontrakt, odeszło 10 zawodników. W podstawowym składzie pojawiło się pięciu nowych piłkarzy, w tym wracający po kontuzji Piotrek Malarczyk. Bardzo liczę, że Korona się utrzyma. Jedzie na Widzew, który co prawda w tym roku jest jedną z najsłabiej punktujących drużyn w lidze, ale właśnie dlatego będzie chciał się dobrze pożegnać z kibicami - zaznacza.
Stal jest w dobrej sytuacji
Szkoleniowiec uważa, że z kwartetu, który chce uniknąć degradacji najwyżej stoją szanse Stali. - Teoretycznie najłatwiejsze zadanie mają mielczanie – ocenia. - Również dlatego, że jako jedyni z zagrożonej czwórki grają u siebie. Remis na pewno jest w zasięgu Stali, bo – patrząc na ostatnie wyniki Warty – widać, że poznaniacy już… skończyli sezon - mówi z przekąsem.
W Płocku za dużo ubytków
Przed ostatnią kolejką najgorzej wygląda sytuacja Wisły. Trudno w to uwierzyć, ale Nafciarze w tym sezonie byli nawet na czele ligi przez kilka kolejek. Jednak w tym roku spisują się koszmarnie. Ostatnio doszło tam do zmiany trenera. Odszedł Pavol Stano, a misji uratowania płocczan w ekstraklasie podjął się Marek Saganowski. - W najgorszej sytuacji jest Wisła, bo nie wszystko już od niej zależy – analizuje. - Nawet zwycięstwo nie gwarantuje jej utrzymanie. Wisła po sześciu kolejkach była liderem tabeli. Potem jednak doznała kilku znaczących – jak się okazało – ubytków. Odszedł – zresztą akurat po meczu z nami – Damian Michalski. Jego udało się jeszcze zastąpić. Ale transfer Davo był znaczącą stratą, podobnie jak marcowa kontuzja Kristiana Vallo. To – zwłaszcza w przypadku tego pierwszego – były istotne motory napędowe ofensywy płocczan. Nie znaleziono ich następców - stwierdza.
Saganowskiemu dopisze szczęście?
Trener Ojrzyński ocenia, że problemy Wisły wzięły się z nieodpowiedniego podejścia. - Chyba zbyt wcześnie w Płocku poczuli się zbyt pewnie - przekonuje. - Uznano, że już nic im nie grozi. Tymczasem jeden, drugi, trzeci przegrany mecz sprawiły, że z głębokiego dołka nie udało się wyjść do teraz. Na dodatek w ostatnich kolejkach końcówki spotkań wychodziły im nieszczególnie. Sprawiali wrażenie, jakby nie wytrzymywali kondycyjnie. Ale nie skreślam płocczan przed meczem na Cracovii. Mnie udała się z nimi cztery sezony temu walka o utrzymanie. Może i Markowi Saganowskiemu dopisze szczęście? - zastanawia się trener Ojrzyński.