O problemach finansowych Wisły mówiło się już od dawna. Piłkarze nie dostawali wypłat od kilku miesięcy, co oznaczało, że długi klubu są ogromne. Niedawne doniesienia mówiły nawet o ponad 20 milionach na minusie. Nie pozwalało to na normalne funkcjonowanie i mogło zakończyć się wycofaniem z rozgrywek.
Dlatego usilnie szukano nowych inwestorów, którzy byliby w stanie wydobyć Białą Gwiazdę z ogromnych problemów. Wielu potencjalnych właścicieli wycofywało się, co nie dodawało optymizmu fanom z Krakowa. Wisłę udało się ostatecznie sprzedać. Przejęli ją Vanna Ly i Mats Hartling, którzy reprezentują luksembursko-brytyjskie fundusze inwestycyjne.
Problem pojawił się tuż po ujawnieniu informacji o nowych właścicielach. Powstało wówczas mnóstwo znaków zapytania, bowiem firmy obu panów były ciężkie do znalezienia. O obu mężczyznach również wiadomo było niewiele. Wszelkie nowości przekazywał jedynie Adam Pietrowski, tymczasowy prezes Wisły, który zna i Ly i Hartlinga.
Wszystko zostanie zweryfikowane w piątek. To właśnie wtedy ma dotrzeć przelew opiewający na 12 milionów złotych. Transakcja jest warunkiem sine qua non obowiązywania umowy, na mocy której Biała Gwiazda pozostanie w rękach nowych właścicieli. Jeśli tak się nie stanie, Wisła znów trafi do Towarzystwa Sportowego.
Informacji o przelewie informacji jeszcze nie ma, a nowy prezes klubu już snuje wielkie plany. - Mamy długofalowy plan, który ma sprawić, że drużyna znów będzie siłą polskiej ligi - powiedział Pietrowski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - Będziemy chcieli przeprowadzić zimą trzy, cztery transfery. Prowadzimy już rozmowy z zawodnikami, chodzi o piłkarzy z polskiej ligi, ale także z zagranicy. Chcemy pozyskać graczy, którzy od razu podniosą poziom gry zespołu. Można ująć to w ten sposób, że zrobimy wszystko, aby zakontraktować głośne nazwisko - dodał.