„Super Express”: - Pogodzenie meczu w Saudi Pro League z turniejem Spodek Super Cup było majstersztykiem. W ciągu 14 godzin zmienił pan strefę czasową i… klimatyczną!
Szymon Marciniak: - Mamy XXI wiek, możliwości „transferu” do konkretnego celu jest dużo. Nie zdradzę wszystkich szczegółów, bo nie chcę niektórych denerwować (śmiech). Najważniejsze, że się udało i mogłem w Katowicach dołożyć cegiełkę do świetnej imprezy.
- Lata 2023 i 2024 zaczynał pan jako numer 1 wśród sędziów w prestiżowym rankingu. W 2025 rok wchodzi pan jako siódmy w tym rankingu. Jest cel, by wrócić na czoło?
- Wcale nie uważam, bym dziś był numerem siedem. Pomijając fakt, że te wszystkie rankingi to przede wszystkim zabawa, bardzo często uzależnione są od tego, jakie kto prowadził mecze. Tak się zdarzyło, że rzeczywiście wyżej umieszczono sędziów, którzy rozstrzygali ćwierćfinały, półfinały i finał na Euro. Ale nie ma się co obrażać, nie jesteśmy dziećmi. Jak ktoś sobie przeanalizuje, jakie mecze sędziowałem w minionym roku szczególnie w Lidze Mistrzów, i jakie będą obsady za chwilę w siódmej kolejce Champions League, to będzie wiedzieć, że to jest ważne, a nie zabawy dla statystyków (śmiech).
- Co nie zmienia faktu, że ów ranking został zauważony przez kibiców!
- Sam pan wie, że takie rzeczy dobrze się „klikają”! Proszę spojrzeć na komentarze po wspomnianym wcześniej moim meczu w Arabii Saudyjskiej. Poleciałem tam na jednorazowe zaproszenie federacji, a wiele tytułów już sugerowało, że „Marciniak przyjął intratną propozycję Saudyjczyków” i teraz już tylko tam będzie sędziować. Ja wiem, jak bardzo niewdzięczny zawód wykonują sędziowie. Medialny szum należy do jego otoczki i nic na to nie poradzimy. Dlatego zawsze powtarzam młodym sędziom: cała sztuka, by się odciąć od tego,; nie słuchać, nie czytać, robić swoje...
To dlatego Szymon Marciniak nie dostał finału EURO? Te słowa mogą dużo wyjaśnić, nie było wątpliwości!
- Jak się sędziuje ligę saudyjską? Ma swoją specyfikę?
- I Al-Ahli, i Al-Shabab to topowe drużyny. Wystarczy spojrzeć na grające tam gwiazdy: Franck Kessie, Riyad Mahrez, Roberto Firmino. Panowie piłkarze w każdym calu! Mecz był bardzo szybki, co jest cechą charakterystyczną piłki azjatyckiej. Tam nikt nie kalkuluje. Kiedy w Europie jeden idzie na czterech, to raczej się wycofa, poszanuje piłkę. A tam nie. Tam sędzia się musi spodziewać, że ten jeden porwie się z akcją na tych czterech. Więc trzeba nieustająco biegać od „szesnastki” do „szesnastki”. Było bardzo ciepło, 28 stopni, choć grano późnym wieczorem; do tego ogromna wilgotność. Nabiegałem ponad 12 kilometrów i w Katowicach wciąż jeszcze czułem to w nogach!
Szymon Marciniak niczego nie tai w sprawie swej przyszłości
- Ale rozumiem, że jest pan przygotowany, by przyjmować już nie tylko jednorazowe zaproszenia, ale przenieść się tam na stałe?
- Kwestia jest otwarta. Dzisiaj masowo migrują piłkarze, zaczynają też migrować sędziowie. Mieliśmy już kilka przypadków na świecie, w których sędziowie przyjęli „odznakę” innego kraju. Myślę, że to kwestia roku-dwóch, kiedy stanie się dość popularne. No bo czemu nas zamykać? Jeżeli masz szansę, jesteś zapraszany przez różne federacje, czemu z tego nie korzystać? Na razie są to pojedyncze mecze; ja w środę będę prowadzić Olympiakos – Panathinaikos w Pucharze Grecji. Wciąż przede wszystkim „bawimy się” u siebie w kraju, i tak będzie w moim przypadku jeszcze przez jakiś czas, pewnie do najbliższego mundialu. Ale od czasu do czasu warto gdzieś wyjechać. Poznać inną specyfikę grania, atmosferę, zebrać doświadczenie z takiej „świętej wojny”, jak ta grecka. One są fajne, zazwyczaj inne niż te polskie. Zaś dla samych piłkarzy to też wyzwanie, bo jednak w stosunku do sędziów z UEFA zachowują się nieco inaczej, z większym szacunkiem, niż wobec tych miejscowych.
- Arabowie w swej kulturze też szanują przyjezdnych? Bo jeden czy drugi szejk pewnie mógłby mieć pokusę, by decyzję sędziego próbować zmienić…
- Nie, już nie te czasy. Wiedzą, że decyzje arbitrów są nieodwracalne. Że ma być tak, jak przykazał Bóg: lepszy wygra, słabszy musi przegrać, popłakać się i czekać na okazję do rewanżu. Natomiast muszę powiedzieć, że to już jest piłka na naprawdę dobrym poziomie. Że te wielkie inwestycje w futbol arabski dzisiaj się spłacają.
- Ma pan w CV finał mundialu, finał Ligi Mistrzów, Klubowych Mistrzostw Świata. Jakie można mieć w takiej sytuacji marzenia zawodowe?
- Żeby zdrowym być; żeby jak najbardziej wydłużyć karierę, żeby wciąż dobrze się bawić. Ja zdaję sobie sprawę, że to mogą już nie być finały. Ale chciałbym, by były to topowe mecze. I te najtrudniejsze: kluczowe, które o czymś decydują. O wejściu do ćwierćfinału, półfinału. One są dla mnie zawsze wielkim wyzwaniem, bardzo mnie elektryzują – nawet jeśli nie są finałem! Powodują, że koncentracja jest na wysokim - najwyższym! - poziomie. To są te cele, które sobie stawiam, i na pewno z tej drogi nie zejdziemy.
Szymon Marciniak o finale mundialu. Tak teraz reagują na niego piłkarze [WIDEO]
- Jak bardzo się praca sędziego zmieniła się po wprowadzeniu VAR-u?
- Trzeba się było nauczyć z nim współpracować z VAR. Dziś trzeba umieć przyznać się do błędu, zmienić raz podjętą decyzję. Ale po tylu latach, bo VAR wprowadzono w 2017 – nie jest to już problemem. Najważniejsza, by decyzja była dobra; byś rano wstawał, spoglądał w lustro i był zadowolony.
- Ale w Norwegii kibice publicznie i masowo protestują przeciwko VAR-owi!
- Kibic płaci 5 złotych za bilet i w tej cenie może sobie iść, pokrzyczeć, powyzywać; może nie chcieć VAR-u. My musimy robić swoje. Jesteśmy o tego, żeby sędziować jak najlepiej, a nie oceniać narzędzia, które nam do tego sędziowania dano. VAR temu służy, więc ja jestem za.