„Super Express”: - To była niedziela z niezwykłą huśtawką emocji dla kibiców Rakowa. Więc dla pana pewnie też?
Wojciech Cygan: - Na pewno wielkie nerwy związane były z oglądaniem meczu w Szczecinie. Wszyscy mieliśmy z tyłu głowy żal, że w w meczu z Koroną sami sobie nie przypieczętowaliśmy tytułu. Ale w momencie, gdy Pogoń najpierw strzeliła pierwszego, a potem drugiego – zwycięskiego - gola, natychmiast o Kielcach zapomnieliśmy. Owszem, mecz w Kielcach daleki był od ideału, ale… któż to będzie rozpatrywać w sytuacji, w której mistrzowskie trofeum – a zapracowaliśmy na niego całym sezonem - trafi do Częstochowy.
- Fiestę w… przydrożnej restauracji można było zobaczyć natychmiast w mediach społecznościowych!
- Niektórzy mówili, że na ogródkach działkowych… Ale to był spontaniczny pomysł. To nie była żadna oficjalna feta. Chodziło o to, by kibicom wspierającym zespół w Kielcach dać szansę powrotu do Częstochowy i przywitania ekipy pod stadionem.
- Filmiki zrobiły furorę w sieci!
- Ot, taki „najazd na zajazd”! Tej spontanicznej radości proszę się nie dziwić. Podobnie jak spotkaniu z fanami pod naszym stadionem, a także długiemu świętowaniu w noc- już tylko w gronie zawodników, sztabu i działaczy – w „zaprzyjaźnionym” lokalu w Częstochowie. Dla wszystkich w klubie jest to jednak pierwsze mistrzostwo w karierze, więc… dwa dni wolnego dla chłopaków to jak najbardziej zasłużona nagroda. W końcu to pierwszy i… do ostatniej kolejki jedyny moment, by się wspólnie nacieszyć mistrzostwem.
- No tak, bo przecież sezon wciąż w pełni!
- Przed nami jeszcze trzy kolejki, w których będzie można zobaczyć Raków grający totalnie na luzie. Swoją drogą to jest w tym wszystkim najfajniejsze, że nie musimy być spięci do samego końca.
- Sezon trzeba dograć, ale i planować następny.
- Oczywiście, bo tytuł jest zamknięciem jakiegoś etapu, ale zarazem otwarciem kolejnego. Musimy myśleć o europejskich pucharach, a w tym kontekście – o pewnej przebudowie kadry, a także o wkomponowaniu nowego – choć przecież dobrze znanego – trenera. To duże wyzwania…
- Zwłaszcza w kontekście publicznego wyznania właściciela, że Raków nie wyda na transfery tego lata więcej niż 500 tys. euro!
- Znam tę deklarację oczywiście. Jesteśmy w trakcie okna transferowego, na etapie pewnych negocjacji. Mamy jakiś plan w głowie, prowadzimy rozmowy o różnym stopniu zaawansowania.
- Z jakim założeniem sportowym?
- Naszym celem jest awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Optymalnie byłoby, gdyby to była Liga Mistrzów, ale przecież nie chodzi o to, kto dziś więcej zadeklaruje, tylko o to, żeby to później zrealizować. Na pewno jednak występ w grupie któregoś z pucharów jest czymś w zasięgu Rakowa.
- Klub ma jednak – o czym Michał Świerczewski też przypominał – także ograniczenia infrastrukturalne...
- Owszem. Jesteśmy obecnie na etapie dogadywania przebudowy „otoczenia” stadionu: budynku klubowego, boiska treningowego, zaplecza.
- Co się ma zmienić w budynku?
- W planach jest rozbudowa go o powierzchnie zaplecza regeneracyjno-rehabilitacyjnego dla zawodników. Z kolei boisko treningowe wymaga przebudowy pod kątem instalacji systemu podgrzewania murawy.
- Ewentualne występy w fazie grupowej to konieczność gry poza Częstochową. Czyli gdzie?
- Jesteśmy na etapie rozmów z właścicielami potencjalnych obiektów, na których moglibyśmy zagrać. Decyzje o wyborze oferty zapadną, gdy będziemy mieć już wynegocjowane ostateczne warunki.
- Wstępny terminarz przygotowań zapewne już gotowy?
- Zawodnicy rozpoczną urlopy po ostatnim meczu, wrócą do zajęć 18-19 czerwca.
- Jeszcze z Markiem Papszunem, którego umowa wygasa z końcem czerwca?
- Nie. Już z trenerem Dawidem Szwargą.