W rolę snajpera wcielił się Adrian Paluchowski (22 l.), który strzelił dwa gole, a przy trzecim zaliczył piękną asystę.
W rundzie wiosennej trener Jan Urban włączył urodzonego w Warszawie Paluchowskiego do kadry pierwszego zespołu, ale do tej pory młody piłkarz rozczarowywał. Wreszcie spłacił dług zaufania i to w momencie, kiedy przetrzebiony kontuzjami zespół najbardziej go potrzebował.
O tym, że zagra w meczu z bytomianami, "Paluch" dowiedział się kilka godzin przed spotkaniem. Mimo to nie zjadła go trema. - Nawet nie śniło mi się, że wyjdę w pierwszym składzie, choć może dlatego, że najczęściej w ogóle nie pamiętam, co mi się śni - śmiał się bohater Legii. - Cieszę się, że trener dał mi szansę i oby dalej szło mi tak dobrze. Ważne, że w końcu strzeliłem pierwszą bramkę w Ekstraklasie.
- "Paluch" zamknął usta niedowiarkom i pokazał, że umie strzelać bramki. W szatni zgotowaliśmy mu małą fetę. Oby w kolejnych meczach piłka wpadała mu tak łatwo do siatki - mówił pomocnik Maciej Iwański.
Gospodarze szybko objęli prowadzenie, ale potem zlekceważyli rywali i to się na nich srodze zemściło. W ostatniej minucie pierwszej odsłony gry do bramki strzeżonej przez Jana Muchę trafił Michał Zieliński. Warto dodać, że był to pierwszy celny strzał piłkarzy z Bytomia.
- Można gdybać, co by było, gdybyśmy strzelili drugiego gola. Niestety, Legia postawiła twarde warunki, bo była pod dużym ciśnieniem. Staraliśmy się grać jak równy z równym, ale to nam się nie udało - narzekał po spotkaniu zdobywca honorowej bramki dla gości.
Legia okazała się za mocna na Polonię, choć trzeba przyznać, że znów nie zaprezentowała porywającego futbolu.
- Cieszyć mogę się tylko z wyniku, bo w grze zespołu nic mnie nie zachwyciło - mówił trener Jan Urban. - Przecież walczymy o mistrzostwo, więc po pierwszej bramce powinniśmy dobić rywala. Okazało się jednak, że nawet Polonia Bytom potrafi nam strzelić gola. Słabych rywali musimy ogrywać wysoko, bo tak się zdobywa szacunek.