Dwa lata wcześniej po meczu Legii w Zabrzu, do Kolegium Sędziów trafiło z Łazienkowskiej pismo o niewyznaczanie Bartosza Frankowskiego na spotkania stołecznej drużyny. Po półtorarocznej przerwie od poprzedniego meczu sędziowanego Legii, Bartosz Frankowski sobotni wieczór znów jednak zmierzyć się musiał swoimi demonami.
Jak mu to wyszło? Średnio na jeża. Nader często toruński arbiter – zwłaszcza w I połowie – szukał pomocy u swych kolegów zasiadających przed ekranem, szukając potwierdzeń swych boiskowych decyzji. Osobiście też poszedł oglądać zamieszanie, jakie miało miejsce po golu Tomaša Pekharta. I odszedł od monitora z przekonaniem o konieczności napomnienia Jeana Julesa Mvondo. Miał on w zamieszaniu kopnąć Josue, który wcześniej kopnięciem posłał piłkę w kierunku trybun. To chyba pierwsza żółta kartka z VAR-u, który przecież z założenia miał rozstrzygać wyłącznie sytuacje biało-czarne: albo brak przewinienia, albo wyrzucenie z boiska...
Gol Pekharta – 99. w jego karierze w najwyższych klasach rozgrywkowych (zdobywał je w Czechach, w Niemczech, w Grecji, w Izraelu, w Turcji i w Polsce oczywiście) – był efektem centry najlepszego w I połowie w legijnych szeregach Ernesta Muciego; Daniel Bielica po „główce” Czecha piłkę wygarnął już zza linii końcowej. Wcześniej znakomicie sparował strzał Muciego; po drugiej stronie Dominik Hładun równie efektownie i efektywnie interweniował po uderzeniu Roberta Dadoka zza „szesnastki”.
Zapalczywość Josue bez konsekwencji
Wydarzenia z I połowy, nad którymi rozjemca miał niewielką kontrolę, eksplodowały po zmianie stron. Prowokacje z obu stron, złośliwości i... zupełnie absurdalne „padolino” autorstwa Josue w środku boiska kosztowały Portugalczyka przedwczesny marsz pod prysznic, bo 180 sekund wcześniej zarobił pierwsze upomnienie – w zamieszaniu po sytuacji, w której Rafał Augustyniak... ponoć stracił dwa zęby! „Spróbujemy go wygasić” - czyżby właśnie sprowokowanie pomocnika stołecznej drużyny miał na myśli Bartosch Gaul, na przedmeczowej konferencji zapowiadając wymyślenie sposobu na Josue?
Grający przed ponad 20 minut z przewagą jednego zawodnika „górnicy” zepchnęli rywali w okolice ich „szesnastki”, ale klarownych sytuacji do wyrównania nie stworzyli; no, może wyjąwszy obroniony przez Hładuna strzał Kanji Okunukiego. Legia – jak dwa tygodnie wcześniej w Gliwicach – wyszarpała więc wygraną na Górnym Śląsku i może czekać na to, co zrobi w odpowiedzi Raków.
Górnik Zabrze – Legia Warszawa 0:1 (0:1)
0:1 Pekhart 38. min
Sędziował: Bartosz Frankowski. Widzów: 21396.
Górnik: Bielica – Bergström, Janicki (72. Yokota), Jensen – Olkowski (80. Wojtuszek), Vrhovec Ż (46. Pacheco), Mvondo Ż, Janża – Dadok (80. Okunuki), Podolski, Włodarczyk (61. van den Hurt Ż)
Legia: Hładun Ż – Augustyniak, Jędrzejczyk, Nawrocki – Wszołek, Slisz, Josue Ż/Ż/CZ (67) , Kapustka (90. Celhaka), Ribeiro Ż – Muci (62. Carlitos, 77. Sokołowski), Pekhart Ż (62. Rosołek)