Ciężko, a momentami nawet bardzo ciężko patrzyło się na grę biało-czerwonych w ich meczu otwarcia mistrzostw Europy. Polacy byli faworytami starcia ze Słowacją, ale bardzo szybko okazało się, że to rywale są lepiej przygotowani do tego boju. W konsekwencji podopieczni Paulo Sousy musieli przełknąć gorycz porażki i postawili się w fatalnej sytuacji przed rywalizacją z Hiszpanią i Słowacją. Zupełnie nie może dziwić, że w sieci i w mediach pojawiło się mnóstwo słów krytyki pod adresem i piłkarzy i selekcjonera. Swoje trzy grosze dorzucił również jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych w Polsce, Mateusz Borek.
Komentator w programie "Moc Euro" na Kanale Sportowym odniósł się do nagrania, jakie pojawiło się na kanale "Łączy Nas Piłka". Można na nim zobaczyć, jak Sousa w zasadzie przewiduje sytuacje, w których Polska straci bramki. - Nie wiem zupełnie, jaki jest cel wrzucania fragmentu takiej odprawy - czy to ma wybielić trenera, czy zrzucić winę na piłkarzy - zaczął Borek. - W tym fragmencie przedstawiona jest wiedza na poziomie szkoły podstawowej. Trzeba te elementy w grze ofensywnej i defensywnej wypracować na treningu. To, że sobie pogadamy i pokażemy strzałki na ekranie, to jest fajne w telewizji - dodał.
Po tym geście dla Eriksena POPŁAKALI się nawet najtwardsi. Obrazki, których nikt nigdy nie zapomni
Nie obyło się również bez zahaczenia o temat przygotowania fizycznego. - Szczerze mówiąc, przy tym wielkim, rozbudowanym sztabie, fizycznie dla mnie nie wyglądaliśmy dobrze. Brakowało dynamiki, doskoku, momentami byliśmy zmuleni. Jeśli to były przygotowania z fachowcami z światowego topu, dla mnie dyspozycja kadry niczym nie różniła się od przygotowania fizycznego na nos Franka Smudy, który to robił sam - uważa Mateusz Borek.