Polacy do pełni szczęścia potrzebowali zwycięstwa nad reprezentacją „Trzech Koron”. Niestety, to Szwedzi po niespełna dwóch minutach objęli prowadzenie, kiedy do siatki Szczęsnego trafił Emil Forsberg. Niedługo po przerwie ten sam zawodnik podwyższył prowadzenie i wydawało się, że jest to koniec naszych marzeń o awansie do 1/8 finału. Wtedy sprawy w swoje… nogi postanowił wziąć jednak Robert Lewandowski. Najpierw wspaniale przymierzył z dalszej odległości, a następnie wykorzystał błąd szwedzkich obrońców i na sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry mieliśmy remis. Polacy rzucili wszystkie siły do ataku i nadziali się na kontrę. W 94. minucie złudzeń pozbawił nas rezerwowy Viktor Klaesson.
- Czuć ogromny niedosyt. Nasi piłkarze walczyli i dali z siebie absolutne maksimum. W mojej opinii kluczowa była bardzo szybko stracona bramka. Pierwsza połowa ogólnie była bardzo nerwowa, nie było płynności gry. Szwedzi narzucili nam swoje warunki, bardzo szybko rozbijając nasze akcje, przez co nie mieliśmy specjalnie pomysłu na dostanie się pod bramkę Olsena. Drugie 45 minut były natomiast najlepszym fragmentem naszej reprezentacji na tym turnieju. Zagraliśmy odważnie i – co najważniejsze – kreatywnie z przodu – mówi w rozmowie z „Super Expressem” były reprezentacyjny bramkarz, Radosław Majdan.
Piotr Zieliński powiedział te słowa po odpadnięciu z Euro! Kibice będą wściekli
- Lewandowski strzelił wspaniałą bramkę, która ewidentnie dała całej drużynie wiarę w to, że ten mecz można wygrać. Szwedzi przed meczem byli mocno chwaleni za znakomitą organizację gry obronnej. Okazało się jednak, że nawet oni – odpowiednio „przyciśnięci” – popełniają błędy. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tych słów jest wyrównująca bramka „Lewego”. Szkoda, że finalnie bramki kapitana na nic się zdały – dodaje.
Majdan ocenia także, jak można było zapobiec utracie drugiej bramki. - Drugi gol padł po klasycznej kontrze, a zatem było to coś, czego nasi piłkarze musieli się spodziewać. Reprezentacja „Trzech Koron” słynie bowiem z wyczekiwania na błędy rywala i karcenia ich po kontratakach. Kluczowe w tej sytuacji było zachowanie Przemysława Frankowskiego, który – nawet kosztem żółtej kartki – powinien faulować Kulusevskiego. Niestety, nie zrobił tego, a kilka sekund później rywale cieszyli się z gola – podkreśla 49-latek.
Były reprezentacyjny golkiper uważa także, że Polacy awans do kolejnej fazy przegrali już w pierwszym spotkaniu, przeciwko Słowacji. - Od początku było wiadomo, że mecz ze Słowacją będzie kluczowy. Był to teoretycznie najsłabszy rywal w naszej grupie i jeśli myśleliśmy o awansie do fazy pucharowej to naszym obowiązkiem było zdobycie w tym meczu trzech punktów. Gdybyśmy wygrali ze Słowakami, dziś zapewne także byśmy nie przegrali. Nie musielibyśmy bowiem szukać zwycięstwa, urządzałby nas remis. Niestety, na inaugurację przegraliśmy i w ogromnej mierze wynik tamtego meczu zaważył na tym, że odpadamy z Euro 2021 już po fazie grupowej – kończy.