Wawrowski w czasach kariery piłkarskiej występował na pozycji obrońcy. Grał dla takich klubów jak Pogoń Szczecin, Gwardia Warszawa czy duński Esbjerg fB. W latach 70-tych dwadzieścia pięć razy przywdziewał koszulkę reprezentacji narodowej, a jego największym sukcesem z pewnością jest wywalczenie wraz z kolegami srebrnego medalu Igrzysk Olimpijskich w Montrealu w 1976 roku. Emerytowany piłkarz po poniedziałkowym spotkaniu ze Słowacją porozmawiał z katowickim „Sportem”, nie szczędząc polskim piłkarzom krytycznych uwag. Oberwało się szczególnie Wojciechowi Szczęsnemu. – Jeśli Wojtek puszcza strzał w krótki róg, to to jest dupa, nie bramkarz – stwierdził między innymi.
- Moja wypowiedź dotyczyła tylko bramki puszczonej przez Wojtka w meczu przeciwko Słowacji, kiedy dał się zaskoczyć uderzeniem w krótki róg. Absolutnie nie twierdzę, że to jest zły bramkarz, każdemu bowiem może przytrafić się błąd. Ale umówmy się, pilnowanie bliższego słupka należy do kanonu zachowań golkiperów i przepuszczenie takiego uderzenia jest z punktu widzenia broniącego nieco zawstydzające. Mój trener, świętej pamięci Edmund Zientara powtarzał zawsze, że bramkarz nie ma prawa dostać bramki w ten sposób. Na pewno pierwsza bramka ze Słowakami nie obciąża jednak tylko Szczęsnego. Wcześniej Bereszyński dał się ograć jak małe dziecko, a mający w teorii go asekurować Jóźwiak po prostu stał i się przyglądał. Zawodnicy grający w reprezentacji kraju nie mają prawa w ten sposób reagować na jedno „mrugnięcie” przeciwnika – tłumaczy Wawrowski w rozmowie z „Super Expressem”.
71-latek był uważa, że największym problemem Polaków w starciu ze Słowacją był brak kolektywu. - W meczu ze Słowacją nie mieliśmy zespołu, to była jedenastka ludzi ubranych w identyczne stroje. Nie było takiego człowieka, który zmobilizowałby swoich resztę drużyny. Pamiętam jak jeszcze za czasów występów w Pogoni Szczecin graliśmy w Łodzi z Widzewem. Gospodarzom wtedy wybitnie nie szło i Zbyszek Boniek w końcu ryknął: „Ku**a! Zróbmy coś, żeby ten mecz wygrać!”. Tutaj czegoś takiego nie widziałem, kompletny marazm – podkreśla.
Oberwało się także Robertowi Lewandowskiemu. Wawrowski jest bowiem zdania, że „Lewy” nie prezentuje odpowiednich cech, aby pełnić funkcję kapitana zespołu. - Lewandowski z racji tego, że jest najlepszy powinien dać przykład i zapie****ać. W pamięci zapadła mi sytuacja, kiedy „Lewy” po jednej z akcji miał pretensje do Bereszyńskiego. Kapitan drużyny nie może się w ten sposób zachowywać, dołować kolegów z drużyny. A jeżeli już chce to robić, to sam w pierwszej kolejności powinien zasuwać przez pełne 90 minut. A tego tutaj niestety nie było. Robert to nie jest prawdziwy przywódca – mówi z dużym przekonaniem były reprezentant kraju.
Jaki zatem według 71-latka jest sposób na poprawienie nastrojów w kadrze i ugranie choćby remisu w starciu przeciwko reprezentacji Hiszpanii? – Strzelić jedną bramkę więcej niż przeciwnik (śmiech). Nawet jeśli wygramy 10:9, kibice z pewnością będą się cieszyć. A mówiąc poważnie, trzeba zostawić za sobą to co było, wyjść na murawę i zasuwać do upadłego. Nie ma drogi na skróty – kończy.