W finale mistrzostw Europy 2020, które rozegrano 12 miesięcy później z powodu pandemii koronawirusa, Włosi pokonali Anglię po rzutach karnych. W regulaminowym czasie gry oraz po dogrywce mieliśmy wynik 1:1, dlatego do wyłonienia mistrza Europy potrzeby był konkurs jedenastek. Tam 3:2 zwyciężyli Włosi. Przed, w trakcie i po meczu nie zabrakło jednak skandali, a za jeden z nich odpowiedzialni są sami organizatorzy finału, czyli UEFA. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty ekspert ds. bezpieczeństwa, Marcin Samsel, wskazuje niedociągnięcia ze strony europejskiej centrali oraz zagrożenia, jakie z ich tytułu płynęły. Chodzi przede wszystkim o to, że londyńskie Wembley, na którym rozegrano finał, nie zostało odpowiednie zabezpieczone przed kibicami, którzy chcieli dostać się na mecz bez biletów.
Bijatyki na stadionie, sforsowane bramy i kibic na murawie. Lista grzechów UEFA
Do pierwszych niebezpiecznych zdarzeń doszło już przed meczem Włochów z Anglikami. Okazało się, że Anglicy byli niezwykle zdeterminowani, aby obejrzeć ten mecz z wysokości trybun, nawet jeśli nie zdołali zakupić biletu. Jest rzeczą wręcz szokującą, że w przypadku tak wielkiego wydarzenia, jak finał mistrzostw Europy, kibice zdołali sforsować bramy stadionu i wedrzeć się do środka.
Co więcej, już na samym obiekcie dochodziło do bijatyk, o czym informowaliśmy na naszym portalu w trakcie spotkania. Jak mówi Marcin Samsel za wydarzenia te odpowiedzialność ponosi organizator, czyli UEFA. - Jestem zaskoczony, że doszło do tak poważnych naruszeń, tym bardziej, że znam procedury UEFA, współpracowałem z nią przy okazji wielu spotkań. Poza tym to Anglicy uczą wszystkich bezpieczeństwa - podkreślił w rozmowie z WP SportoweFakty ekspert ds. bezpieczeństwa, który współpracował z UEFA m. in. przy organizacji Euro 2012.
Pierścienie bezpieczeństwa nie zadziały, służb porządkowych było zbyt mało
- Każdy stadion na takiej imprezie ma kilka pierścieni bezpieczeństwa. Nawet jeśli ktoś sforsuje ten pierwszy, później zazwyczaj zostaje złapany na kolejnych. Na Wembley to kompletnie nie zadziałało – tłumaczył Marcin Samsel, który zauważył także, że UEFA zatrudniła zbyt mało stewardów, którzy odpowiadają m.in. za ewentualne powstrzymywanie pseudokibiców przed wtargnięciem na stadion.
- Poruszyła mnie bezradność stewardów, to była totalna dziecinada. Ci pseudokibice mieli tam zdecydowanie zbyt łatwo, zwłaszcza jak na warunki angielskie. Stewardzi zadziałali niefachowo. Wycofali się, nie podejmowali interwencji, było ich przede wszystkim za mało – mówi Samsel w rozmowie z portalem WP SportweFakty.
UEFA odpowiedzialna za zagrożenie, ale… sama siebie nie ukarze!
Podobne błędy organizacyjne w przypadku spotkań przeprowadzanych przez np. federacje krajowe najczęściej kończą się sankcjami czy karami ze strony UEFA. Teraz to europejska centrala była organizatorem, więc ekspert ds. bezpieczeństwa nie widzi możliwości, aby ukarała ona samą siebie.
- UEFA sama siebie nie ukarze, natomiast zrobi wszystko, żeby ta sprawa jak najszybciej przycichła. Będą próbowali rozmyć temat. Wyciągną oczywiście jakieś wnioski, ale one nigdy nie wypłyną na światło dzienne – stwierdził Marcin Samsel.