Legia Warszawa słabiutko rozpoczęła zmagania w Lidze Europejskiej. Przeciętny zespół FC Botosani sprawił w Warszawie podopiecznym Henninga Berga wiele problemów. Ostatecznie wicemistrzowie Polski wygrali 1:0, ale przed rewanżem pesymistów nie brakowało. Nie zmieniła tego nawet efektowna wiktoria wicemistrzów Polski ze Śląskiem Wrocław (4:1) na inaugurację sezonu ligowego.
Nemanja Nikolić - nowy bohater Legii Warszawa?
Na szczęście najgorszego scenariusza nie było. Rumuni przewagę osiągnęli tylko w pierwszych minutach. Rzucili się chaotycznie do przodu, próbowali uderzeń z dystansu, ale Legioniści za każdym razem oddalali niebezpieczeństwo.
A później zaczął się "Andrei Cordos show". Stoper Botosani dokonał niemożliwego. Zagrał najgorzej, jak tylko było to możliwe. Siadłby w czwartek "za kółkiem", zrobiłby karambol. Skoczyłby do basenu, zabrakłoby w nim wody. Miał jednak szczęście. Próbował tylko zagrać w piłkę.
Pierwszy błąd popełnił już na początku. Chciał wyprowadzić piłkę, a w rezultacie nieomal złamał nogę. Potknął się na piłce, pozwolił warszawianom wyprowadzić kontrę, a ci nie zmarnowali sytuacji. Akcję zaczął Ondrej Duda, Słowak zagrał do Michała Kucharczyka, ten z pierwszej piłki do Guilherme, a Brazylijczyk bez problemów wpakował futbolówkę "do pustaka".
Prijović czy Duda: Kto zagra przeciwko Botosani?
Cordosowi dalej jednak było mało. Do przerwy nieszczęsny stoper rumuńskiej ekipy pomylił się jeszcze trzy razy. Dwa razy "setki" zmarnowali Duda i Guilherme. Ten pierwszy przy okazji koncertowo się skompromitował - spudłował bowiem z sześciu metrów.
Wreszcie jednak za strzelanie wziął się Nemanja Nikolić. Nowy idol kibiców z Warszawy wykorzystał złe przyjęcie - a jakże! - Cordosa, wpadł w pole karne, padł jak rażony piorunem po naporem - jasne, że jego! - Cordosa i nie pozostawił sędziemu możliwości. Rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił sam poszkodowany.
Prijović zaczął strzelać
I zabił mecz. W drugiej odsłonie obie ekipy urządziły sobie prawdziwą parodię futbolu. Legioniści nawet nie ukrywali, że czekają tylko na gwizdek końcowy, a Rumuni - choć próbowali - jeszcze raz udowodnili, że europejskie puchary to dla nich, przynajmniej na razie, za wysokie progi. Próbowali, dryblowali, strzelali, ale ich popisy najlepiej chyba spuentował Henning Berg, który wyraźnie próbował eksperymentować w ustawieniu.
"Rumuńskie wakacje" Legii przerwał jednak na chwilę nieoczekiwanie Aleksandar Prijović. Snajper warszawian wykorzystał bowiem sytuację sam na sam i przypieczętował awans wicemistrzów Polski do III rundy eliminacji Ligi Europejskiej.
FC Botosani - Legia Warszawa 0:1
Bramka: Guilherme 7, Nikolić 37 (k), Prijović 82
Botosani: Iliev – Cordos (46. Vasvari), Patache (33. Martinus), Plamda, Acsinte – Cucu, Costin (72. Robertson), Brata, Croitoru, Dimitrov - Hadnagy
Legia: Dusan Kuciak - Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Michał Pazdan, Tomasz Brzyski (46. Michał Żyro) - Dominik Furman, Tomasz Jodłowiec (79. Michał Masłowski) - Guilherme, Ondrej Duda, Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolić (70. Aleksandar Prijović)