Ciężko było zakładać, aby w tegorocznych rozgrywkach polskie kluby podbiły Ligę Europy, czy Ligę Mistrzów. Nie było ku temu żadnych podstaw. Przed rozpoczęciem sezonu nie spodziewano się również tak ogromnej kompromitacji, jaka miała miejsce w czwartkowy wieczór. Najbardziej dotyczy to Legii Warszawa.
Mistrz Polski nie zdołał wygrać meczu z klubem z Luksemburga. Piłkarze Dudelange wyglądali na bardziej profesjonalnych niż ci z Warszawy. A przecież to gospodarze czwartkowego spotkania uprawiają sport dla pasji, a nie dla pieniędzy. W dodatku trener Legionistów winą za porażkę obarczał... sędziów, którzy według Ricardo Sa Pinto ukradli 30 sekund meczu.
Nie popisały się również inne kluby, które wzięły udział w tegorocznej edycji europejskich pucharów. Najwcześniej odpadł Górnik Zabrze, bo już w II rundzie. Ale nikt nie spodziewał się po zespole Marcina Brosza, że zawojuje Ligę Europy. Kompromitacji nie uniknął również Lech Poznań.
Kolejorz wygrał tylko jedno spotkanie w regulaminowym czasie gry w trzech dwumeczach. Z Gandzasarem Kapan w Poznaniu. W Armenii podopieczni Ivana Djurdevicia musieli ratować awans, a w starciu z Szachtiorem Soligorsk potrzebna była dogrywka. Lech żadnych szans nie miał natomiast z Genkiem. W obu spotkaniach to Belgowie byli stroną lepszą i zasłużenie awansowali.
i
Najlepiej zaprezentował się wicemistrz Polski, Jagiellonia Białystok. Zespół Ireneusza Mamrota miał pecha w losowaniu, bowiem najpierw trafił na portugalskie Rio Ave, a następnie na belgijski Gent. Obie drużyny są wyżej notowane niż klub z Podlasia. Ale białostoczanie potrafili walczyć jak równy z równym, a w Portugalii wyszarpali cenny awans.
W IV rundzie eliminacji Ligi Europy nie zobaczymy żadnej polskiej drużyny. To najgorszy wynik od kiedy droga do fazy grupowej składa się z tylu etapów. Co więcej, pobito rekord z ubiegłego sezonu. Wówczas wszystkie kluby z Lotto Ekstraklasy odpadły 24 sierpnia. Teraz stało się to osiem dni wcześniej.