Porażka w sporcie przydarzyć może się każdemu. Nawet najsilniejszcze kluby w Europie przegrywają z o wiele niżej notowanymi drużynami. Klasę zespołu poznaje się wtedy, gdy potrafi zmazać plamę. A Legia tej klasy nie ma. Spotkanie z Dudelange było dramatycznie słabe w wykonaniu Wojskowych.
Po zaledwie 17. minutach rywalizacji w Luksemburgu sytuacja polskiej drużyny była katastrofalna. Gospodarze z łatwością zdobyli dwie bramki i mogli skupić się na obronie wyniku. Legioniści zdołali odpowiedzieć zaledwie dwoma trafieniami. Ostatnie z nich przyszło dopiero w 86. minucie i goście nie zdołali zdobyć bramki dającej awans.
Tym samym Legia doprowadziła do jednego z największych blamaży w historii polskiej piłki klubowej. Dopełnieniem żenującego obrazu było zachowanie nowego szkoleniowca zespołu, Sa Pinto. Po zakończeniu spotkania Portugalczyk ruszył w stronę sędziego, Iwajło Stojanowa i zaczął się z nim kłócić.
Arbitrowi trener nie odpuścił również w swoich wypowiedziach pomeczowych i zwalił na niego winę za porażkę. - Nie wygraliśmy, bo sędzia nam na to nie pozwolił. Sędzia przepchnął Dudelange do kolejnej rundy. Gratulacje dla sędziego - powiedział Sa Pinto mając na myśli nie podyktowanie rzutu karnego przez arbitra. Po czwartkowym meczu wiadomo jedno. Słowa o porywczości Portugalczyka potwierdziły się w pełni.