Grzegorz Krychowiak z Sevillą przyjedzie na Stadion Narodowy? [WYWIAD SE]

2015-05-14 15:35

Przed Grzegorzem Krychowiakiem (25 l.) niezwykle ważny czas. Piłkarz Sevilli walczy o czwarte miejsce w lidze hiszpańskiej i marzy o wygraniu Ligi Europy na Stadionie Narodowym w Warszawie. Polak zbiera świetne noty, mimo że musi grać w specjalnej masce. To pokłosie starcia z Sergio Ramosem.

"Super Express": - Można już gratulować awansu do finału Ligi Europy?

Grzegorz Krychowiak (25 l., Sevilla): - Wygrywając 3:0 z Fiorentiną wykonaliśmy pierwszą część zadania. Mamy w kieszeni solidną zaliczkę, której nie możemy wypuścić z rąk. Finał w Warszawie to nasz cel.

Guardiola w Manchesterze City? Ponoć pewne!

- Fiorentina zawiodła w Hiszpanii?

- Nie, pokazała się z bardzo dobrej strony. To zespół z dużym znakiem jakości. Trzeba docenić klasę rywala. Przecież piłkarze Fiorentiny mieli w pierwszej połowie dobre okazje. Nie wykorzystali ich, ale pokazali, że są bardzo niebezpieczni. Wynik jest dla nas korzystny, ale różnie to mogło się potoczyć. Dobrze, że nie straciliśmy gola.

- W końcówce pierwszej połowy upadłeś na polu karnym. Należała się wam  "jedenastka"?

- Próbowałem strzelać, ale rywal mnie sfaulował. Sędziowie bramkowy i liniowy zasygnalizowali rzut karny. Jednak arbiter główny tłumaczył, że chwilę przed tym zdarzeniem odgwizdał koniec połowy.

- Po losowaniu półfinałów Ligi Europy agent Cezary Kucharski zdradził, że latem Fiorentina była zainteresowana transferem.

- Był temat, ale postawiłem na Sevillę i jestem zadowolony. Gdybym musiał podjąć jeszcze raz decyzję odnośnie transferu, zrobiłbym tak samo.

- Furorę w internecie zrobił filmik z twoją akcją, gdy w imponujący sposób zabrałeś piłkę Leo Messiemu. Czy to prawda, że jesteś jednym z najszybszych piłkarzy Sevilii?

- Nie mam pojęcia, czy tak jest, bo nie robili nam pomiarów (śmiech). Sytuacja z Messim to był dla mnie zwykły pojedynek. Nie patrzyłem z kim mi przyszło walczyć o piłkę. Musiałem przerwać akcję rywala, bo mogło się skończyć źle dla nas. Udało się, bo to my wyprowadziliśmy po chwili akcję.

- Jaki jest plan Sevilii na rewanż we Florencji?

- Jedziemy po zwycięstwo. Nie będzie łatwo, bo tak jak wspominałem, Fiorentina to klasowy rywal. Muszą jednak odrabiać straty, a więc to otwiera szansę dla nas w ofensywie. Poza tym żelazna dyscyplina w obronie, tak jak w pierwszym spotkaniu, to klucz do sukcesu. Trzeba być czujnym.

- Przeciwko Fiorentinie zagrałeś w masce, bo kilka dni wcześniej w walce Sergio Ramosem z Realu Madryt doznałeś urazu twarzy. Maska przeszkadza w grze?

- Nie, można powiedzieć, że mam doświadczeniem w tym temacie. Przed rokiem, grając jeszcze w Reims, musiałem korzystać z maski, bo nos był złamany. Wtedy konieczna była operacja.

- Ramos przeprosił cię za to, że przez niego odniosłeś kontuzję?

- Nie oczekiwałem przeprosin, przecież nie zrobił tego specjalnie. To była zwykła boiskowa sytuacja, jakich w ciągu meczu jest pełno. Zawsze się może coś takiego przytrafić. Walczyliśmy o piłkę, a potem zderzyliśmy się głowami. To się zdarza. Ostatnio tak samo uraz odniósł przecież Stephane Mbia.

- Mimo urazu nosa dokończyłeś spotkanie z Realem. To była twoja decyzja czy lekarza?

- Moja. Po zderzeniu złapałem się za nos i poczułem, że nie jest z nim dobrze. Krew leciała z niego jak woda z kranu. Gdy lekarz zatamował krwawienie mogłem wrócić na boisko. Twarz zabezpieczyłem maską, którą pożyczył mi Coke. Na Fiorentinę miałem już swoją maskę, nie musiałem od nikogo pożyczać.

- Maskę zakłada także Robert Lewandowski. Jego wykonana jest z karbonu i kosztowała 460 euro. Twoja ile jest warta?

- Nie mam pojęcia. Najważniejsze, aby dobrze zabezpieczała nos. Na ostatnim treningu przed meczem z Fiorentiną zostałem trafiony piłką w twarz. Maska wytrzymała, nic mi się nie stało. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że jest dobra i mogę w niej występować.

- Ile czasu będziesz w niej grał?

- Zapewne do końca sezonu. Badanie wykazało, że doszło do złamania nosa z przemieszczeniem. Jeden lekarz uważa, że trzeba operować, inny, że zabieg nie jest konieczny. Ja sam wolałbym uniknąć operacji.

- Jak wyobrażasz sobie finisz sezonu dla Sevilii?

- Jeśli wszystko ułoży się po naszej myśli to może być to piękny maj. Walczymy o awans do Ligi Mistrzów. I możemy to osiągnąć zarówno przez ligę, jak i Ligę Europy. Marzy mi się 4 miejsce w Primiera Division oraz wygrany finał Ligi Europy na Stadionie Narodowym w Warszawie. To byłoby niesamowite zakończenie sezonu.

- Masz okazję zapisać się w historii polskiego futbolu. Będziesz jedynym Polakiem, który ma szansę zagrać i zdobyć puchar za triumf w Lidze Europy w ojczyźnie.

- Jest przecież jeszcze Timothee Kolodziejczak, który ma polskie korzenie.  Finał w Warszawie jest w mojej głowie. To moje marzenie. To byłaby wyjątkowa chwila, wyjątkowy dzień. Będę dumny, ale... jeszcze trzeba się do niego zakwalifikować.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze