- Bramka na 2:2 padła po błędzie sędziego. Ruszyłem do bocznego, bo zdawało mi się, że był spalony. Potem okazało się, że ewidentny. Szkoda, że nie widział tego sędzia, który był najlepiej ustawiony. Nie chcę zwalać wszystkiego na sędziego, ale graliśmy jak nigdy, a nie awansowaliśmy jak zawsze. Przez ten błąd sędziego - mówił rozgoryczony Iwański. - Przeciwnik w pewnym momencie przeprowadził zmiany. Za napastników wstawił defensywnych pomocników. Nie było łatwo się przebić, ale nadal mieliśmy sytuacje. Ten mecz nas wzmocni. Wiadomo, że będziemy go rozpamiętywać, ale jak zejdzie z nas adrenalina, to trzeba będzie o tym zapomnieć. Nie będzie łatwo, ale trzeba - nie krył przekonania dyrygent poczynań legionistów.
Iwański w obu meczach bezbłędnie wykorzystał rzuty karne. Dwukrotnie strzelił mocno w prawy róg bramki. Dwukrotnie duński bramkarz rzucał się w dobrą stronę, jednak ani razu nie był w stanie zatrzymać piłki.
- W drugim meczu z Duńczykami strzeliłem w taki sam sposób karnego. Tak, jak w Kopenhadze, bramkarz był lekko spóźniony. Chciałem strzelić wyżej, ale trafiłem dobrze w boczną siatkę i nie miał szans - opowiadał. - Zagraliśmy najlepszy mecz od dłuższego czasu, chociaż dobry poziom prezentowaliśmy już w sparingach. Nie tak, jak poprzednio, gdy wyniki były niezłe, lecz gra nie za bardzo. Myślę, że jesteśmy w stanie utrzymać ten poziom - stwierdził zawodnik, nie kryjąc wiary, że w tym sezonie Legia na krajowych boiskach udanie powalczy o mistrzostwo.
Iwański: Graliśmy jak nigdy, odpadliśmy jak zawsze
- Było wszystko. I koncentracja, i bramki, ale niestety o jedną za mało. To niepowodzenie jednak nas wzmocni - powiedział rozgrywający Legii, Maciej Iwański po niepowodzeniu, jakim był remis 2:2 z Broendby.