- Szczególnie szkoda tej okazji do strzelenia gola na 2:2. Powinienem trafić, wtedy ten mecz mógłby wyglądać inaczej. Ale nie chcę już tego rozpamiętywać - mówił po meczu Tshibamba.
- Jakie to uczucie - strzelić gola Manchesterowi City?
- Coś wspaniałego. To moja pierwsza oficjalna bramka dla Lecha, myślę, że dodało nam pewności siebie, uwierzyliśmy, że możemy doprowadzić do remisu. Niestety, szybko pozbawili nas złudzeń. Po stracie trzeciego gola, nasza pewność siebie znowu uleciała.
- Byłeś zaskoczony, że znalazłeś się w pierwszej jedenastce?
- Tak i to bardzo. Bo to Artjoms (Rudnevs) ma większe zaufanie trenera. Przeczuwałem jednak, że mogę dostać szansę, bo w ostatnich tygodniach dobrze spisuję się na treningach. Myślałem tylko, że zagram parę minut. W życiu bym nie przypuszczał, że znajdę się w wyjściowej jedenastce na taki mecz.
- Mogłeś być bohaterem tak, jak Rudnevs, który strzelił w Turynie 3 gole...
- Nie chcę o nim rozmawiać. Nie uważam go za swojego przeciwnika. W drużynie jest jedenastu zawodników i każdy walczy o zwycięstwo.
Przeczytaj koniecznie: Manchester City - Lech Poznań, wynik: 3:1. Lech przegrał w Lidze Europejskiej