Konflikt na Kaukazie powraca. Niepokojące informacje napływają ze Wschodu. Jeszcze wczoraj rzecznik prasowy klubu w rozmowie z "Super Expressem" zapewniał, że klub chce grać. - Zdecydowanie! Nasze miejsce jest na boisku, nawet w tak trudnej sytuacji. Dla nas reprezentowanie kraju, regionu jest niezwykle ważne. Chcemy na boisku przemówić - mówił Nurlan Ibrahimow dla "SE".
Nurlan Ibrahimow z Karabachu: Chcemy grać i pokazać kogo reprezentujemy
Rzecznik prasowy zakładał, że nie powinno istnieć zagrożenie zamknięcia lotniska w Baku i uniemożliwienia zespołowi przylotu do Polski. - Są pewne ograniczenia, ale one bardziej odnoszą się do, że tak powiem, spraw wewnętrznych. Nie sądzę, aby był problem z przylotem do Polski. Do Warszawy wybieramy się we wtorek, w razie czego można lot przełożyć na środę. Ale, jeśli nagle nic się nie zmieni w bardzo złym kierunku, to przylatujemy i gramy - przekonywał.
Niestety, sytuacja w Azerbejdżanie jest poważna. "EHA MEDYA" informuje na Twitterze, że według oświadczenia Azerbaijan Airlines "wszystkie lotniska w kraju są zamknięte dla lotów cywilnych do 30 września". To oznacza, że jeśli sportowcy nie zostaną potraktowani wyjątkowo, mogą mieć problemy z przylotem do Polski. Alternatywą może być próba przylotu np. z Gruzji. Wówczas zawodników Karabachu czekałaby najpierw wielogodzinna podróż autokarem, a dopiero potem przylot.
Nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne decyzje. Z pewnością także Legia wolałaby potencjalny awans wywalczyć sobie na boisku, a nie przy zielonym stoliku. Teraz jednak nie wszystko zależy od działaczy ani Legii, ani Karabachu. Mecz zaplanowano na 1 października na godzinę 20:00.