„Super Express”: - Jak musi zagrać Lech w Trnawie, by awansować do czwartej rundy?
Piotr Reiss: - Skoncentrowany! Niepotrzebnie stracony w końcówce pierwszego meczu gol wprowadził nutkę niepewności co do kwestii awansu. Ale patrząc na umiejętności obu drużyn nie mam wątpliwości, że Lech jest zdecydowanym faworytem, bo piłkarsko jest dużo lepszy niż Spartak. Jeśli zagra spokojnie i rozważnie, poradzi sobie „na luzie”.
- Przełożenie meczu ligowego było dobrym pomysłem?
- Tak. Tydzień bez gry, poświęcony na odpoczynek i spokojną pracę, pozwolił – mam nadzieję – nabrać zespołowi świeżości przed kolejnymi meczami w rytmie czwartek-niedziela-czwartek.
- U progu sezonu najwięcej mówi się o Filipie Marchwińskim. Słusznie?
- Słusznie. W końcu dostał wotum zaufania od trenera i dziś gra naprawdę równo, skutecznie. Zaczął też regularnie strzelać bramki, do czego nas przyzwyczaił nas kiedyś w grupach młodzieżowych. Mam nadzieję, że to w końcu będzie „jego” sezon, co pewnie poskutkuje wyjazdem do zagranicznego klubu za dobre pieniądze.
- Kapitalną bramkę Spartakowi strzelił też Kristoffer Velde.
- Nie znam go osobiście, ale z perspektywy trybun sprawia na mnie wrażenie „oszołoma”. Gdyby miał w głowie lepiej poukładane, Lech mógłby mieć z niego dużo więcej pożytku. Wydaje mi się, że głowa u niego nie nadąża za nogami. Jeśli klub chce mieć z niego naprawdę pożytek, przydałaby mu się praca z psychologiem.
- Mocne słowa!
- Jego gesty wobec kolegów, pretensje na boisku do nich, do sędziów, do przeciwników… To nie przystoi w dzisiejszych czasach żadnemu graczowi.
- Ale grać w piłkę potrafi?
- Piłkarsko to zawodnik absolutnie nieprzeciętny. Ma potencjał, by grać wielki futbol. Przypomina mi Marka Hamšika w świetnych czasach Napoli. Tylko nad tą głową trzeba by u niego popracować.
- Za często chyba grywa „w kratkę”, prawda? Świetnie w pucharach, w lidze czasami dużo słabiej...
- Zawodowemu piłkarzowi nie wypada wybierać sobie meczów, w których chce grać na pełnych obrotach i tych, w których gra na zwolnionych.