Udzielający wywiadów po meczu Maciej Dąbrowski nie był w najlepszym nastroju. Zaznaczał, że nie należy jeszcze skreślać legionistów:
- Najłatwiej jest skreślić - żalił się obrońca warszawskiej Legii. - Tu nie o to chodzi. Przegraliśmy ten mecz? Mamy tydzień, żeby przygotować się do następnego i udowodnić ludziom, którzy nas skreślili, że stać naszą drużynę na to, aby wygrać - zapewniał.
Nerwowo zrobiło się w strefie dla mediów, kiedy jeden z dziennikarzy zadał bezpośrednie pytanie: co stało się z drużyną Legii? Wtedy Dąbrowski zareagował impulsywnie.
- Może pan wyjdzie, zacznie grać i ja wtedy pana zapytam jak to jest? - proponował były gracz Zagłębia Lubin.
- Ale ja nie jestem piłkarzem - bronił się redaktor.
- Właśnie. Pan jest po to, żeby się nad nami pastwić - skwitował stoper "Wojskowych".
Dąbrowski był święcie przekonany, że Legia w Mołdawii wydrze awans i będzie grała w fazie grupowej Ligi Europy: - Mogę się z panem założyć, że za tydzień przyjedziemy i będziemy w całkiem innych nastrojach - proponował.
Dziennikarz zakład przyjął i panowie ustalili stawkę. Przegrany będzie musiał podarować zwycięzcy butelkę dobrej whisky.
Kibice Legii zrzucili się na spłatę grzywny. Pieniądze trafią do Powstańców
Mocna oprawa przeciwko UEFA przy Łazienkowskiej
Żona Inakiego Astiza wróciła do Warszawy. Trybuny będą jeszcze piękniejsze