W Danii Małecki zagrał w podstawowym składzie Wisły po raz pierwszy od 25 września, kiedy to w meczu z Ruchem Chorzów doznał kontuzji kostki.
- Cieszę się, że jestem już w pełni sił i mogłem pomóc drużynie. Wisła to dla mnie coś więcej niż klub, dlatego mocno przeżywałem nasze porażki - mówił po meczu z Odense bohater "Białej Gwiazdy".
Od początku "Mały" szarpał na skrzydle, a w 28. minucie świetnie przymierzył z dystansu i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 2:0.
O miano najlepszego piłkarza meczu z Odense z Małeckim może rywalizować tylko Łukasz Garguła (30 l.). Nieco już zapomniany rozgrywający, pod nieobecność wracającego do zdrowia Maora Meliksona, rządzi i dzieli w drugiej linii Wisły. To po jego kapitalnym zagraniu w 20. minucie Dudu Biton (23 l.) technicznym strzałem zdobył gola na 1:0 dla mistrzów Polski. Do przerwy wiślacy w pełni panowali nad tym, co się dzieje na boisku.
Po zmianie stron błąd popełnił najczęściej - oprócz Jaliensa - krytykowany Michael Lamey, który poślizgnął się, dzięki czemu Falk zdobył kontaktowego gola.
- Po przerwie kilka razy mocniej zabiło mi serce, ale wygraliśmy zasłużenie. Brawa dla chłopaków - cieszył się Kazimierz Moskal (44 l.), który zwycięstwem uczcił swój debiut w roli pierwszego trenera "Białej Gwiazdy" w europejskich pucharach.
Po wygranej w Danii Wisła ma jeszcze szanse na awans do fazy pucharowej. W ostatniej kolejce krakowianie muszą jednak przy Reymonta pokonać lidera grupy K Twente Enschede i liczyć, że Fulham Londyn na własnym boisku nie wygra z Odense.