„Super Express”: - I znów trudny mecz przed wami...
Fabian Piasecki: - Łatwych nie było. Jesteśmy tu po to, by wygrać, żeby jeszcze sobie trochę w tych pucharach pograć, bo to fajna rzecz.
- Porażki 0:1 ze Sturmem w Sosnowcu żal?
- Żal, bo tamten mecz był „pod specyfikę” Sturmu. Chcieli grać w piłkę długimi podaniami. Pokazał nam, czego się powinniśmy spodziewać i w rewanżu. Ale my na ten rewanż mamy swój plan.
- Gdybyście raz jeszcze mieli rozpoczynać boje w grupie Ligi Europy, ale już z tym doświadczeniem, które zebraliście w minionych tygodniach, który mecz chciałby pan zagrać raz jeszcze?
- Na pewno do wygrania był mecz ze Sportingiem. Trzeba było tylko uniknąć gola straconego przez nas zaraz po czerwonej kartce dla przeciwników. Potem zdominowaliśmy przeciwników, ale zabrakło nam kropki nad „i” w postaci drugiej bramki. No i boli wspomniana porażka ze Sturmem. Myślę, że Austriacy wygrali u nas nie do końca zasłużenie.
- Pan akurat będzie mieć miejsce w historii Rakowa, jako autor pierwszej bramki dla klubu w grupie Ligi Europy. Będą następne „wpisy w kronikę”?
- Bardzo bym chciał, bo – nie ma co ukrywać – ta runda jest słaba w moim wykonaniu, jeśli chodzi o dokonania liczbowe. Wypadałoby w końcówce podreperować nieco te statystyki; o ile dostanę taką szansę od trenera.
Vladan Kovacević krótko o swej przyszłości w Rakowie. Kibice powinni się martwić?
- Czerwieni się pan ze złości, gdy czyta bądź słyszy pan opinie, że „Raków przespał okienko transferowe i wciąż nie ma napastnika z prawdziwego zdarzenia”?
- Chyba się już do tego przyzwyczaiłem, zresztą podobnie jak chyba każdy z napastników grających w Rakowie przede mną. Prawda jest przecież taka, że kto by tu nie przyszedł, teksty są wciąż takie same. Najwyraźniej zamiast się złościć, trzeba się z tym oswoić.
- Już po rozpoczęciu rundy rywalizację o miejsce w ataku zwiększył Ante Crnac. Wniósł coś takiego, na co patrzy pan z lekką zazdrością?
- Ma w sobie wiele tej młodzieńczej fantazji i finezji, i to jest bardzo fajne. Ale i on od nas – ode mnie i od Łukasza [Zwolińkiego – dop. red.] też pewnie niejednej rzeczy może się nauczyć.
- Przed wami trzynaste w tym sezonie spotkanie w Europie. Wierzy pan w magię liczb?
- Trzynaste? OK, więc niech ta trzynastka będzie dla nas szczęśliwa.
Mistrz Polski w czwartek zagra o pozostanie w pucharach. A jeśli się nie uda? Wojciech Cygan wprost o przyszłości Rakowa [ROZMOWA SE]
- O to szczęście trzeba sobie powalczyć. A w waszych meczach w pucharach gra taką, jaką kibice znają z ligi, zaczynała się dopiero w końcówkach. Czemu?
- Na początku zazwyczaj obaj rywale na boisku się „badają”. Ale – patrząc z perspektywy tych paru miesięcy – szkoda tych meczów, jak w Kopenhadze, kiedy dopiero w końcówkach próbowaliśmy gonić wynik. Jesteśmy mistrzem Polski i stać nas na to, byśmy od początku grali na tych najwyższych obrotach i stwarzali sytuacje.
- Czyli w Grazu zobaczymy odważny Raków od pierwszej minuty?
- Mam taką nadzieję!