"Super Express":- Jakie szanse dajesz Dudelange w rywalizacji z Legią?
Tomasz Gruszczyński: - To nie będzie łatwy mecz dla Legii. Zmierzy się z najlepszym zespołem Luksemburga. Kibicuję Dudelange, ale nie liczę na ich zwycięstwo. Legia ma więcej doświadczenia, ale brakuje jej ostatnio dobrych wyników. Przyznam, że bardzo mnie zdziwił słaby start mistrza Polski w nowym sezonie.
- Jakie typujesz wyniki z mistrzem Polski?
- W Warszawie Legia powinna wygrać 2:0 i zapewnić sobie awans do IV rundy. W rewanżu zwycięży 1:0. Legia ma doświadczenie z fazy grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Dlatego nie widzę szans dla mistrza Luksemburga. 16 sierpnia wybiorę się na rewanż do Dudelange.
- Jesteś surowy. Masz wariant bardziej optymistyczny?
- Może gdyby zespołowi Dudelange udało się w Warszawie uzyskać 0:0, to rewanż zapowiadałby się atrakcyjnie. Może los by się do nich uśmiechnął? Wtedy wszystko się może zdarzyć. Jakiś rzut wolny, gol i... Ale powtarzam: stawiam na wygraną Legii. Tyle że nie przyjdzie jej to łatwo.
- Jaki status ma Dudelange?
- Od momentu, gdy ja w nim grałem dużo się zmieniło. Pracowałem w ciągu dnia, a na trening przychodziłem na 19. Teraz piłkarze, którzy przychodzą do zespołu utrzymują się wyłącznie z grania w piłkę. Czyli mogą czuć się, jak zawodowcy. Ale są i tacy, którzy pracują. Jest w tym gronie m.in. bramkarz Jonathan Joubert.
- Jaki jest budżet mistrza Luksemburga?
- Dwa miliony euro. Progres Niederkorn ma 800 tysięcy euro, a pozostałe drużyny w lidze są na poziomie 400-500 tysięcy euro. Dlatego innym klubom niezwykle tudno rywalizować z Dudelange.
- Kto jest właścicielem klubu?
- Biznesmen Flavio Becca. Był w klubie, gdy ja w nim grałem. To jeden z najbogatszych ludzi w Luksemburgu. Prowadzi wiele biznesów, m.in. firmy związane z nieruchomościami czy dystrybucją napojów. Działał m.in. w grupie kolarskiej, w której jeździli bracia Andy i Frank Schleck z Luksemburga. Co ciekawe, znajomym właściciela Dudelange jest Gerard Lopez. To obecny prezydent francuskiego Lille, który kiedyś był szefem luksemburskiego klubu Fola Esch.
- Co uznaje się za największy sukces Dudelange w Europie?
- W sezonie 2012/13 sprawili sensację w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Wygrali u siebie 1:0 z Red Bull Salzburg. Wprawdzie w rewanżu ulegli Austriakom 3:4, ale zapewnili sobie awans do III rundy. W niej już nie dali rady Mariborowi, notując dwie porażki. Później walkę o wejście do fazy grupowej Ligi Europy przegrali z Hapoelem Tel Awiw.
- Kto jest w twojej ocenie najlepszym graczem?
- Kapitan Jonathan Joubert. Ma nadłuższy staż w drużynie. Występuje w niej od 14 lat. W kadrze Luksemburga rozegrał 90 meczów. Kiedyś komplementował go sam Arsene Wenger. Bardzo cenię także Davida Turpela. To bardzo dobry napastnik, jeden z najlepszych, których widziałem w lidze luksemburskiej. Szybki, techniczny, dobrze grający głową. Naprawdę ma wszystko. Jeszcze wyróżniłbym obrońcę Toma Schnella. Pozytywne jest to, że w zespole są gracze z reprezentacji Luksemburga. Mają doświadczenie, bo jako drużyna narodowa rywalizowali z klasowymi zawodnikami.
- Zapytam pół żartem, pół serio: założyłeś się z Joubertem oto, ile puści goli z Legią?
- Tak źle mu nie życzyłem (śmiech). Widziałem się z nim ostatnio. Rozmawialiśmy, ale tematu Legii nie poruszaliśmy. Niedawno Jonathan został ojcem.
- Czy przez ostatnie lata z zespołu Dudelange ktoś tafił do silnej ligi?
- Na przykład Aurelien Joachim. Napastnik reprezentacji Luksemburga, który z Dudelange przeniósł się do Holandii. Ostatnio występował w belgijskim Lierse.
- Od 2016 roku Dudelange prowadzi Niemiec Dino Toppmoeller. Jaki to trener?
- Byłem zaskoczony, że klub zatrudnił szkoleniowca, który nie miał doświadczenia. OK, wcześniej pracował w Benfice, ale tej z Luksemburga. Nagle pojawił się w Dudelange, czyli w klubie, który cały sezon szykuje się na Ligę Mistrzów, bo w krajowych rozgrywkach jest potentatem. Zatrudnić trenera z zerowym doświadczeniem? To była dla mnie niezrozumiała decyzja. To tak jak grać w pokera. W Europie nie ma efektów jego pracy. Trzy razy grał w eliminacjach Champions League i nie przeszedł rundy. Dudelange ma wysoki budżet, silny zespół, a na europejskiej scenie za jego kadencji klubowi brakuje wyniku.
- Latem do drużyny trafił m.in. Marc Andre Kruska, który ma ponad 100 meczów w Bundeslidze. To zasługa Toppmoellera, że jego rodak wybrał Luksemburg?
- Przekonały go finanse. Ostatnio kontrakt podpisał obrońca Milan Bisevac, który występował w lidze francuskiej. Jak myślisz dlaczego Serb trafił do Dudelange? Na pewno nie ze względu na ładne oczy i nie dzięki trenerowi. Dostał kontrakt tak dobry, że opłacało mu się przyjść do Luksemburga.
- Ile może zarabiać?
- Nie znam konkretnych sum. Mogę powiedzieć tylko, to co słyszałem. Mówi się, że Bisevac dostał 10 tysięcy euro miesięcznie netto. A co otrzymał jeszcze dodatkowo, to wie tylko on i księgowy. Hola! Nie wiem, czy dużo klubów dałoby takie pieniądze dla zawodnika, który jest w zasadzie w ostatnim roku kariery.
- To duża pensja w lidze Luksemburga?
- Oczywiście. Zawodnicy zarabiają po 1500 euro. Tylko w Dudelange wszystko jest razy dwa lub trzy. W innych klubach tak się nie zarabia. To jest piłka amatorska. Jak klub ma budżet na poziomie 400 tys. euro, to jak piłkarz może w nim dobrze zarabiać? Tylko Dudelange takich zawodników potrafi do siebie przyciągnać, bo ma na to pieniądze.
- Piłkarzem Legii jest pomocnik Chris Philipps. Jak oceniasz reprezentanta Luksemburga?
- Nie widziałem go w barwach Legii. Czytałem tylko, że nie za bardzo się sprawdził. Oglądałem go we Francji i wtedy nie przekonał mnie do siebie. W tamtym momencie to nie był gracz na poziom Ligue 1. Dlatego we Francji mu nie wyszło. Nie pomyliłem się w ocenie, bo Metz oddało go do Legii.
- Przez wiele lat grałeś w Luksemburgu i Dudelange. Jaki jest twój dorobek bramkowy?
- W lidze strzeliłem 125 goli w 180 meczach, ale nigdy nie byłem królem strzelców. Nie wiem, który to wynik w historii. W Dudelange spędziłęm 9,5 roku i w tym okresie siedem razy sięgaliśmy po tytuł, pięć razy zdobyliśmy puchar kraju. Przyszedłem do Luksemburga z Metz wieku 21 lat. Skończyłem grać pod koniec 2013 roku. Teraz raz w miesiącu spotykam się ze znajomymi z Metz i gramy sobie towarzysko. Porozmawiamy, powspominamy, wypijemy piwko. I tyle.
- Miałeś firmę związaną z montażem okien. Dalej tym sie zajmujesz?
- Tak, firma się rozrosła. Zatrudniam ponad 30 osób. Wszedłem na wyższy poziom. Rywalizuję z dużymi firmami. Mam trzy sklepy, każdy ma powierzchnię 500 metrów kwadratowych. Dwa są we Francji, jeden w Luksemburgu. Ale już nie w Dudelange, bo tam sklep był za mały. Miał tylko 100 metrów kwadratowych. Przeniosłem się do Esch.