Jednak na Słowacji jeszcze nie skreślają Spartaka. - Uważam, że szanse są 50 na 50. Za nami jeden mecz czyli pierwsza połowa i Raków wygrywa, ale Spartak wciąż ma szanse - mówi Super Expressowi Duszan Radolsky, słowacki trener znany z pracy w Polsce, a teraz mieszkający w Trnawie. - W pucharach to jest inne granie niż w lidze. Chodzi o koncentrację, której w pierwszym meczu zabrakło moim rodakom. Pierwsza połowa była wówczas pod dyktando Rakowa i prowadzenie zasłużone, choć jedna bramka padła ze spalonego. Po zmianie stron gra Rakowa nie była już tak dobra, dlatego upatruje szansę dla Spartaka – dodaje Radolsky, który nie ukrywa swojej sympatii do Spartaka. - Trnawa to moje miasto w którym się urodziłem i żyję, a Spartak to mój klub, bo prowadziłem go w przeszłości. Piłka nożna jest nieobliczalna i za nami dopiero pierwsza połowa, a moi rodacy wciąż mają szansę - dodaje. Polscy kibice mają nadzieję, że do niespodzianki nie dojdzie, tym bardziej, że trener Marek Papszun nigdy nie lekceważy rywali.
W II rundzie jego zespół wygrał u siebie wysoko z Astaną 5:0, ale do rewanżu podszedł bardzo profesjonalnie i na gorącym terenie rywala zwyciężył 1:0. Jutro sprzymierzeńcem Rakowa będzie własny stadion i publiczność. Natomiast w składzie „Medalików” zabraknie kontuzjowanego w ostatnim meczu ligowym Bena Ledermana. Początek meczu w Częstochowie o godzinie 18.00