Portugalski zespół sędziowski zignorował fakt, że Anglicy strzelili gola, choć wcześniej piłka opuściła boczną linię boiska. Jasno na to wskazywały telewizyjne powtórki. Cały świat, omawiając tą sytuację, wspiera się teraz komputerową "Stop-klatką", którą wykonała katarska telewizja beIN Sports. Bernardo Silva złapał piłkę za linią boczną, kilkadziesiąt sekund później Manchester City strzelił gola. Co prawda sytuacja nie miała wpływu na akcję, która zakończyła się golem The Citizens, ale Carlo Ancelotti szybko wpadł w furię. – Wydaję mi się dziwne, że arbitrzy tego nie kontrolowali. Nie byli zbyt uważni – złościł się po spotkaniu Włoch. Trener Realu został nawet ukarany żółtą kartką.
Trafienie City w drugiej połowie było odpowiedzią na piękną bramkę Viniciusa z pierwszej części meczu. Pomyłkę systemu VAR wytknął nawet Arsene Wenger, człowiek odpowiedzialny w FIFA za globalny rozwój piłki nożnej. – Zadaniem VAR jest sprawdzenie, czy bramka jest "jasna", czy nie. W takiej sytuacji muszą interweniować arbitrzy, którzy obługują powtórki wideo. Z jakiegoś powodu nie oglądali sytuacji z Bernardo Silvą. To nie jest pojedyncza faza ataku – powiedział słynny Francuz.
W obronie sędziego Artura Diasa i jego asystentów stanął były hiszpański sędzia Eduardo Iturralde Gonzalez (arbiter, który choćby trzykrotnie sędziował El Clasico). – Nawet jeśli futbolówka wyleciała z boiska na metr, a potem Eduardo Camavinga zwrócił ją drużynie to oznacza, że była to już kolejna faza gry. To nie jest pojedyncza faza ataku. Gdyby Camavinga nie oddał piłki, to byłaby inna sprawa, wtedy VAR mógłby interweniować. Ale udział Camavingi odegrał kluczową rolę – powiedział były sędzia.
Sprawa awansu do finału w Stambule wciąż jest otwarta. Rewanż w Manchesterze już w najbliższą środę o godz. 21.00.