Historia konfliktów zbrojnych na Bałkanach jest bardzo bogata. Po rozpadnięciu się Jugosławii w dalszym ciągu w pokoju nie potrafią żyć ze sobą kibice z poszczególnych krajów tworzących niegdyś jedno państwo. W ubiegłym tygodniu w zagranicznych mediach głośno było o tym, że zamaskowani pseudokibice z Chorwacji pojawili się w barach, gdzie Serbowie oglądali pierwszy pojedynek Crvenej Zvezdy ze Szwajcarami. Skończyło się na kilku rannych osobach oraz zrujnowaniem lokali.
Polecany artykuł:
Teraz natomiast pokrzywdzeni czują się Chorwaci, którzy twierdzą, że replika czołgu wykorzystywanego w konflikcie zbrojnym na Bałkanach to jawna prowokacja. Jest on pomalowany w biało-czerwone barwy mistrzów Serbii i został umiejscowiony obok sektora zajmowanego przez najbardziej zagorzałych sympatyków klubu. Wystosowali oni nawet oświadczenie, w którym informują, iż pojazd symbolizuje hasło ich grupy - "Ruszyła Maszyna".
Cała sytuacja stała się powodem do wymiany ostrych komentarzy pomiędzy serbskimi i chorwackimi politykami. Ci pierwsi tłumaczą, że replika czołgu została dokładnie sprawdzona i nie ma żadnego zagrożenia, że mogłaby posłużyć w jakimkolwiek niecnym celu. Ci drudzy natomiast nazywają całe zajście jawną prowokacją i proszą o interwencję UEFA.
W Bernie przed tygodniem padł remis 2:2. Aby Serbowie awansowali do Ligi Mistrzów muszą wygrać albo zremisować 0:0 lub 1:1.