"Super Express": - Jak nastawienia przed rewanżem z Bodo/Glimt?
Kristoffer Hansen: - Bojowe. Na pewno nie jedziemy do Norwegii, aby się poddać. Nie będziemy faworytem. Czeka nas bardzo trudne spotkanie, ale nie mamy nic do stracenia. Wiem, na co stać ten zespół. Jestem przekonany, że możemy pokonać mistrza Norwegii.
- Czego zatem zabrakło w Białymstoku?
- Nie graliśmy tego, co potrafimy. Nie wiem, z czego to wynikało. Sprawialiśmy wrażenie nieco wystraszonych, zagubionych. Gdy w pierwszej połowie złapaliśmy rytm, to potrafiliśmy wykreować sobie kilka sytuacji. Taki jednak jest futbol. Pierwszy raz w tym roku nie strzeliliśmy gola. Czas, aby poprawić się w rewanżu.
- Przed pierwszym starciem mówiono, że obie drużyny grają ofensywie, dużo strzelają. Nawet trener rywali żartował, że bardziej prawdopodobny jest wysoki bramkowy remis. Co stało się, że w pierwszym starciu padł jeden gol?
- Myślę, że zadecydowała stawka meczu i jego waga. Oba zespoły wiedzą, o co grają, jaka jest stawka tego spotkania. W końcu walczymy o awans do Ligi Mistrzów. Bodo pokazało, że interesuje ich wygranie tego spotkania. Ale po samobójczym trafieniu „Adriego” (Adrian Dieguez, przyp. red.) nie forsowali tempa, tylko mądrze utrzymywali się przy piłce. Widać u nich było spore doświadczenie wynikające z regularnej gry na międzynarodowej arenie. Nam tego brakuje, ale nikt nie może odmówić Jagiellonii walki i zaangażowania.
Juventus żegna się ze Szczęsnym. Zdecydowali się na poruszający gest, dziennikarz wszystko ujawnił!
- Jak zatem trzeba zagrać w Norwegii, aby awansować?
- Musimy szybko strzelić gola. Nie ma czego bronić, bo remis premiuje gospodarzy. Dlatego z pewnością rozpoczniemy bardziej ofensywnie. Najważniejsza będzie skuteczność. W Białymstoku mieliśmy kilka okazji i aż żal, że przynajmniej jedna z nich nie wpadła. Niestety, gola strzeliło Bodo i to ono ma skromną przewagę.
- W Norwegii nie będziecie mogli liczyć na tak mocne wsparcie z trybun.
- W pierwszym meczu nasi kibice byli niesamowici. Ogłuszający doping przez 90 minut. Po meczu moi rodacy grający w Bodo bardzo komplementowali kibiców Jagiellonii. Mówili, że atmosfera w Białymstoku jest doskonała. Jesteśmy skazywani na pożarcie, a w tej sytuacji to gospodarze muszą udowodnić wyższość. My tylko możemy.
- Jak duży był niedosyt po pierwszym starciu?
- Bardzo duży, bo pomimo klasy rywala i jego ostatnich osiągnięć czuliśmy, że są w naszym zasięgu. Niestety, tego dnia nie byliśmy sobą i pozwoliliśmy Bodo dojść do głosu. Wierzę, że teraz na wyjeździe udowodnimy, że jesteśmy lepszym zespołem.
- W ostatnich trzech sezonach Bodo na międzynarodowej arenie mierzyło się z Romą, Celtikiem, Arsenalem, PSV, czy Ajaxem. Czy Jagiellonii zabrakło doświadczenia?
- Myślę, że tak. Bodo powoli staje się uznaną marką w Europie. Jesteśmy dopiero na początku tej drogi. Jeszcze wiele emocji przed nami. Cieszymy się z awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji, ale chcemy więcej. Liczymy na zwycięstwo i awans w Bodo.