- Mamy w pamięci mecz w Norwegii z Molde, zagraliśmy słabo - zwłaszcza przed przerwą. Ale nie zgodzę się, że gdyby rywale mieli lepszą skuteczność, to rewanż już byłby bez znaczenia. Nawet gdybyśmy tam dostali 0:3, to i tak walczylibyśmy o awans. Dziś liczy się tylko mecz z Molde w Warszawie, na tę chwilę to dla nas najistotniejsze spotkanie. Jeśli awansujemy, będą ważniejsze - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Jakub Kosecki.
Młody zawodnik zwraca także uwagę na różnicę poziomu naszej ekstraklasy, a eliminacji do Ligi Mistrzów:
- Gdybym grał z Widzewem czy Podbeskidziem, to inaczej byśmy teraz rozmawiali. Nie będziemy określać mojej przydatności do drużyny, skoro nie wystąpiłem w meczach, które wygraliśmy 5:1 i 4:0. Jak strzelasz gola w ekstraklasie, to jesteś od razu super fajny, wszyscy cię kochają. Jak przyjdzie zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów, gdzie nie masz tyle miejsca, nie możesz się rozpędzić, a głowa inaczej pracuje, jest trudniej. Dlatego oceniajcie nas dopiero po tych najważniejszych spotkaniach.
Zobacz także: Legia - Molde na żywo. Transmisja live w TV i online, zapowiedź
- Ja lubię wielką presję. Nieraz udowadniałem, że dobrze mi się gra w takich spotkaniach, jak choćby z Lechem, kiedy decydował się tytuł mistrza Polski. Nasz zawód jest stresujący, ale ja sobie z tym radzę i większość moich kolegów także. Co będzie jeśli dziś będę rezerwowym? Wejdę na boisko z ławki, strzelę dwa gole i powiem trenerowi, że się mylił. Takie życie piłkarza, raz na ławce, raz na polu bitwy. Nieraz pokazywałem trenerowi, że w takich chwilach może na mnie liczyć - zakończył pewnie Kosecki.