Legia - Steaua. Dusan Kuciak: nie trenowałem karnych [WYWIAD]

2013-08-27 18:13

Był bohaterem pierwszego meczu ze Steauą w Bukareszcie (1:1). Mimo, że przez 90 minut rumuńscy chuligani obrzucali go zapalniczkami, monetami a nawet telefonami komórkowymi, Dusan Kuciak (28 l.) bronił znakomicie. We wtorek słowacki bramkarz Legii ma znów zatrzymać rywali i wprowadzić mistrzów Polski do wymarzonej fazy grupowej Ligi Mistrzów.

- Za nami twardy mecz, a przed nami jeszcze cięższy. Rozum podpowiada, że mimo bramkowego remisu na wyjeździe nadal mamy 50 procent szans na awans, ale wierzę, że przejdziemy Steauę  i awansujemy do Champions League – twierdzi Dusan Kuciak.

Super Express: - Na zakończenie niedzielnego treningu trener Urban zarządził wykonywanie rzutów karnych. W czasie „jedenastek” w bramce Legii zastąpił pana Wojciech Skaba. Coś nie tak ze zdrowiem?

Dusan Kuciak: - Czuję się nieźle. Nie trenowałem karnych, bo myślę, że to nie będzie potrzebne. Wszystko rozstrzygnie się podczas 90 minut gry. Oby na naszą korzyść.

- Poza boiskiem sprawia pan wrażenie skromnego, sympatycznego chłopaka, a w trakcie gry jest pan jak wulkan energii. Ustawia pan kolegów, rywali, sędziów. Krzyczy, gestykuluje, rządzi. Skąd taka przemiana?

- Nie wiem. Na co dzień naprawdę jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem. Wszystko zmienia się z pierwszym gwizdkiem sędziego. Kiedy oglądam swoje mecze, jestem zaskoczony niektórymi reakcjami. Daję z siebie wszystko, bo zależy mi na drużynie. Walczę o nią.

- Ale przez takie ekspresyjne zachowanie naraża się pan na zaczepki kibiców rywali, jak w Bukareszcie gdzie na celownik wzięli pana  rumuńscy chuligani.

- Nie tylko ja byłem przez nich cały czas zaczepiany. Kłopoty miał Dominik Furman, który nie mógł spokojnie wykonać żadnego rzutu rożnego i kibice z Warszawy, których miejscowi nieustannie prowokowali. Cóż, kibiców Steauy zdążyłem poznać grając w lidze rumuńskiej, w Vaslui. Oni już tacy są.

- Po ligowym starciu z Lechią Gdańsk Michał Żyro powiedział, że dla legionistów pojedynek ze Steauą to mecz życia. Nie sparaliżuje was presja?

- Ja rewanżu z Rumunami nie traktuję jako najważniejszego meczu w życiu. Jest bardzo ważny dla klubu i dla nas, ale przed nami wiele lat grania i nie wiadomo jak istotne spotkania jeszcze będziemy rozgrywać. Całym sercem wierzę w przejście Rumunów, ale jeśli – odpukać – nie uda się, to też nie należy z tego robić tragedii. Jeżeli zagramy na maksimum swoich możliwości, damy z siebie wszystko, a oni będą lepsi, to z czystym sumieniem spojrzę w lustro. Z drugiej strony denerwują mnie stwierdzenia, że plan minimum już wykonaliśmy. Nie!  Mamy wiele do wygrania i na tym musimy się skupiać, a nie żyć tym co już zrobiliśmy.

Najnowsze