Przed rozpoczęciem rywalizacji w dwumeczu kibice nastawiali się na prawdziwy piłkarski spektakl. Ale ciężko mówić o takim w odniesieniu do obu meczów. Spotkanie w Monachium początkowo bardzo przypominało to, co działo się kilka tygodni wcześniej na Anfield Road. Obie ekipy nie kwapiły się do szturmowania bramki rywala. Obraz gry zmienił się po bramce Sadio Mane.
Przy golu dla gości szereg błędów popełniła defensywa Bawarczyków na czele z Manuelem Neuerem. Bramkarz niepotrzebnie wyszedł z bramki, co Mane wykorzystał doskonale umieszczając piłkę w pustej bramce lobem. Bayern szybko rzucił się do odrabiania strat. Pod koniec pierwszej połowy udało się im zdobyć wyrównującą bramkę. Pomógł im w tym obrońca The Reds.
Po wstrzeleniu piłki przez Serge'a Gnabry'ego niefortunnie interweniował Joel Matip, który zdobył gola samobójczego. Był to jednak ostatni radosny moment dla kibiców gospodarzy. W drugiej połowie Liverpool zagrał bardzo mądrze nie pozwalając rywalom w zasadzie na nic. A w dodatku wykorzystał swoje dwie okazje. Najpierw Virgil Van Dijk zdobył bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Następnie dzieło zniszczenia dokończył Sadio Mane, który po wrzutce Mohameda Salaha strzałem głową ustalił wynik spotkania.
![Dla kibiców Legii był jak Prometeusz. Tomasz Arceusz mówi o szansach byłego klubu na tytuł, wskazał piłkarza, który przydałby się w stolicy [ROZMOWA SE]](https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-dLqX-QEM7-Bswe_arceusz-300x250.jpg)
