FC Barcelona przyjeżdżała do Londynu na starcie z Tottenhamem po trzech kolejnych ligowych meczach bez zwycięstwa. Jasnym było, że Blaugrana chce przerwać fatalną passę w Lidze Mistrzów. "Koguty" natomiast ewentualną porażką z Barceloną mocno utrudniłyby sobie awans do kolejnej fazy tych rozgrywek.
Kibice Tottenhamu bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię. Już w drugiej minucie Leo Messi posłał kapitalne podanie do Jordiego Alby, ten wykorzystał bezsensowne wyjście z bramki Hugo Llorisa i wyłożył do Philippe Coutinho, który umieścił piłkę w pustej bramce. Druga bramka dla Barcelony padła po pięknym strzale Ivana Rakiticia sprzed pola karnego.
Po zmianie stron do odrabiania strat rzucił się Tottenham. Kontaktową bramkę zdobył Harry Kane, który z łatwością poradził sobie z Nelsonem Semedo i pokonał Marca-Andre ter Stegena. Nadzieje gospodarzy zostały bardzo szybko zgaszone. Trzecią bramkę, po ładnej akcji Alby, zdobył Messi.
Tottenham podniósł się jednak raz jeszcze. Gola z dystasnu strzelił Erik Lamela. Wynik spotkania, w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry ustalił jednak Messi.