Borussia to pierwszy klub Bundesligi, który zdecydował się na zakup maszyny wymyślonej w... przerwie finału Ligi Mistrzów 2005 (Milan - Liverpool) przez Christiana Guttlera. I w Dortmundzie nie żałują poczynionej inwestycji, bo urządzenie o nazwie "Footbonaut" sprawdza się znakomicie.
Na czym to wszystko polega? Zawodnik wchodzi do pomieszczenia przypominającego małą halę i staje w kręgu. Piłki lecą w jego kierunku z czterech stron, jedna po drugiej. W tym samym czasie na ścianach zapalają się kwadraty, w które ma trafić zawodnik.
Jak twierdzą trenerzy Borussii, dzięki temu urządzeniu piłkarze poprawiają technikę, szybkość reakcji, celność podania i strzału. Za jednym razem zawodnik przebywa w kręgu minutę. W tym czasie ma prawie 200 kontaktów z piłką, podczas gdy w ciągu 90 minut meczu tylko około 60. Maszyna "wypluwa" futbolówkę z prędkością do 75 km na godzinę. Wszystko jest rejestrowane, a wyniki natychmiast trafiają do trenerów nadzorujących cały ten proces.
Oczywiście nie sposób w procentach stwierdzić, o ile piłkarze są lepsi dzięki pracy z "Footbonaut", ale w Dortmundzie nikt nie ma wątpliwości, że urządzenie jest bardzo pomocne. Lewandowski w tym sezonie Bundesligi zanotował 20 goli i 7 asyst, Błaszczykowski zaliczył 9 bramek i 8 decydujących podań, a Piszczek strzelił 2 gole i może się pochwalić 8 asystami. A w kadrze? No, kadra nie ma "Footbonaut". I może tu jest pies pogrzebany...