Klasyk południowoamerykańskiej piłki nożnej, który gromadzi przed telewizorami widzów na całym świecie, nie potrwał nawet 10 minut. Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem, ale już po chwili na boisko wtargnęli brazylijscy funkcjonariusze. Miało to związek z występem trzech piłkarzy reprezentacji Argentyny, którzy zdaniem służb nie mieli prawa przebywać na stadionie w Sao Paulo. Cała sytuacja spowodowana była restrykcjami dotyczącymi COVID-19, a w obronie kolegów stanął kapitan Argentyńczyków, Leo Messi.
Leo Messi był bohaterem jednego z najgłośniejszych transferów w historii. Tak żegnano legendę w Barcelonie
Zawodnikami, których występ wzbudził wątpliwości funkcjonariuszy, byli piłkarze grający na co dzień w angielskiej Premier League. Anglia znajduje się na „czarnej liście” krajów w Brazylii, co wiąże się z utrudnieniami w podróżowaniu z tego kraju. Tymczasem Giovani Lo Celso, Emiliano Martinez i Cristian Romero zaczęli mecz z Brazylią w podstawowym składzie. Interwencja służb wywołała ogromne zamieszanie, a wyjaśnić sytuację próbował między innymi sam Lionel Messi.
Zobacz także: Justyna Kowalczyk urodziła! Znamy płeć! Wybrała zaskakujące imię
- Jesteśmy w Brazylii od trzech dni. Czekano na rozpoczęcie meczu, dlaczego nie powiedziano nam wcześniej, dlaczego nikt nie przyszedł do hotelu? Świat na nas patrzy – mówił podirytowany kapitan reprezentacji gości.
Ostatecznie słowa Messiego nie wpłynęły na decyzję służb, a sędziowie przedwcześnie przerwali mecz. Piłkarze Argentyny zeszli do szatni, a po kilkunastu minutach spotkanie zostało oficjalnie przerwane. Kilka godzin później Argentyńczycy byli już na lotnisku, a decyzja o dokończeniu meczu wciąż nie zapadła. Nie wiadomo, jakie będzie rozstrzygnięcie przerwanego starcia. Decyzję w tej sprawie ma podjąć FIFA.