Niespodzianka w Monako. Glik nie zatrzymał szalejących napastników FC Porto

2017-09-27 0:47

AS Monaco i FC Porto w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów straciły punkty, dlatego też we wtorkowym starciu jedni i drudzy chcieli sobie odbić tamto niepowodzenie. Wydawało się, że faworytami są gospodarze, ale to wicemistrzowie Portugalii byli w tym meczu stroną zdecydowanie lepszą. Kamil Glik i spółka nie zdołali zatrzymać szalejących Vincenta Aboubakara i Moussy Maregi, którzy najbardziej przyczynili się do zwycięstwa swojej drużyny 3:0.

Dla obu drużyn wtorkowe starcie było ważne, bo w pierwszej kolejce straciły punkty. Monaco tylko zremisowało z RB Lipsk, a Porto niespodziewanie przegrało z Besiktasem Stambuł. Jedni i drudzy chcieli więc zatrzeć plamę daną dwa tygodnie temu i należało się spodziewać, że czeka nas wyrównane i - mając na uwadze styl gry tych zespołów - obfitujące w akcje bramkowe oraz gole spotkanie.

Przed pierwszym gwizdkiem nieco więcej szans dawano gospodarzom. Nie tylko grali u siebie, ale też już w poprzednim sezonie pokazali, że na arenie europejskiej czują się tak samo swobodnie, jak na francuskim podwórku. Mimo to od początku spotkania dominowali goście. Szybko przejęli inicjatywę w środku pola i starali się coraz mocniej naciskać. Może i do pewnego momentu nie przynosiło to efektu w postaci kreowanych sytuacji, ale też trzeba przyznać, że jeśli już Portugalczycy doszli pod samą bramkę Diego Benaglio, to od razu trafili do siatki. Co prawda Szwajcar dwa razy kapitalnie bronił strzały rywali, ale przy tym trzecim autorstwa Vincenta Aboubakara nie miał już nic do powiedzenia.

Porto na przerwę schodziło na prowadzeniu, a kibice Monaco mogli się martwić nie tylko wynikiem, ale też stylem gry swoich ulubieńców. Gospodarze nie potrafili stworzyć sobie sytuacji, a co gorsza nie pokazywali też takiej fantazji w ataku, do jakiej przyzwyczaili fanów podczas spotkań Ligue 1. A goście dalej robili swoje. Czyli świetnie ustawiali się w obronie szukając okazji do kontrataków. Taka nadarzyła się w 69. minucie. Yacine Brahimi kapitalnie minął rywali na własnej połowie i długim prostopadłym podaniem uruchomił Moussę Maregę, ten podał w pole karne do niepilnowanego Aboubakara, a snajper Porto z bliska pokonał Benaglio. A to wciąż nie był koniec ofensywnych popisów gości! Co prawda z boiska zeszli aktywni Brahimi i Aboubakar, ale został Marega, który wykreował trzecią bramkę. W potwornym zamieszaniu w polu karnym Monaco zachował zimną krew i podał do Miguela Layuna, a ten z bliska ustalił wynik na 3:0.

FC Porto w najlepszym możliwym stylu zareagowało na niespodziewaną porażkę z pierwszej kolejki i rozbiło faworyzowane Monaco. Tym razem podopieczni Leonardo Jardima nie pokazali choćby procenta tego, czym zaskoczyli piłkarską Europę w poprzednim sezonie. W efekcie tego po dwóch meczach Ligi Mistrzów mają na koncie zaledwie jeden punkt.

AS MONACO - FC PORTO 0:3

Bramki: Vincent Aboubakar 31, 69, Miguel Layun 89

Żółte kartki: Adama Diakhaby, Fabinho, Djibril Sidibe - Hector Herrera, Sergio Oliveira, Danilo Pereira, Iker Casillas

Monaco: Benaglio - Sidibe, Jemerson, Glik, Jorge - Fabinho - Ghezzal (74. Keita), Moutinho, Lemar (63. Lopes), Diakhaby (46. Carillo) - Falcao

Porto: Casillas - Ricardo, Marcano, Felipe, Telles - Brahimi (71. Layun), Herrera, Danilo, Oliveira (86. Reyes) - Marega, Aboubakar (71. Corona)

Najnowsze