Połowa września to prawdopodobnie ulubiony moment fanów piłki nożnej. Pomijając wielkie turnieje reprezentacyjne ciężko znaleźć bardziej emocjonujące rozgrywki niż Liga Mistrzów. Jak co roku do boju o najważniejsze klubowe trofeum staną trzydzieści dwa zespoły. Ale tylko niektóre z nich są w gronie faworytów do końcowego triumfu. I w zasadzie co sezon to grono jest niemal takie samo.
Real Madryt, FC Barcelona, Liverpool, Paris Saint-Germain, Bayern Monachium czy Manchester City. Zespoły te przez ekspertów niemal zawsze typowane są do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Niespodzianki zdarzają się bardzo rzadko. W zasadzie ostatnia taka miała miejsce w sezonie 2003/2004, kiedy to do finału doszły FC Porto i AS Monaco, a więc drużyny spoza europejskiego topu.
W ubiegłym roku Liverpool przerwał hegemonię Realu Madryt i w najbliższych miesiącach będzie bronił tytułu. Rzecz jasna nie będzie to sprawa prosta. Co najważniejsze z punktu widzenia polskiego kibica, będzie można emocjonować się występami reprezentantów Polski. O spełnienie marzeń powalczą m.in. Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny, czy Arkadiusz Milik.
Liga Mistrzów to nie tylko piłka nożna, ale w dużej mierze ogromny biznes dla klubów. Na tych elitarnych rozgrywkach można zarobić astronomiczne kwoty. Za sam awans do fazy grupowej Champions League każdy z 32 klubów otrzyma po 15,25 mln euro. Ponadto każde zwycięstwo wyceniane jest na 2,7 mln euro. Awans do każdej kolejnej fazy Ligi Mistrzów również ma swoje odzwierciedlenie w pieniądzach. W dodatku pozostają kwoty do podziału z praw telewizyjnych oraz historycznego rankingu klubowego. Najlepiej zobrazować to na przykładzie. Gdyby Bayern Lewandowskiego awansował do finału Ligi Mistrzów, mógłby liczyć na dochody przekraczające nawet 100 mln euro. A trzeba pamiętać, że nagrody od UEFA to tylko część przychodów klubu z występów w tych elitarnych rozgrywkach.