"Super Express": - Kto jest pana faworytem w finale Ligi Mistrzów?
Avram Grant: - Rozum podpowiada mi, bym postawił na Manchester, z kolei serce każe kibicować Barcelonie. Strasznie trudno wytypować zwycięzcę, ale gdybym musiał postawić coś u bukmacherów, to obstawiłbym jednak triumf Man Utd.
- Jakie atuty ma Manchester?
- Anglicy mają świetną linię obrony, w której wodzem jest Serb Nemanja Vidić. Mają też atak marzeń. Cristiano Ronaldo sam potrafi rozstrzygnąć losy meczu. A jak Portugalczykowi przytrafi się słabszy dzień, to bez problemu zastąpią go Wayne Rooney albo Dimitar Berbatow. Ale i Barcy nie można skreślać. Podopieczni Guardioli grają najpiękniejszy futbol na świecie. Mają Messiego, Henry'ego, Eto'o.
- Jak będzie wyglądał finał? Tak jak przed rokiem w Moskwie o wszystkim zadecydują rzuty karne?
- Trudno wytypować wynik, ale jedno jest pewne: będziemy świadkami wielkiego widowiska. Tu nikt nie będzie się tylko bronił, nie będzie partii szachów. Ferguson jest zmotywowany, bo chce po raz drugi z rzędu wygrać Ligę Mistrzów. Z kolei Guardiola zawsze ustawia zespół ofensywnie.
- Która z drużyn miała trudniejszą drogę do finału?
- Zdecydowanie Barcelona, bo musiała sobie poradzić w półfinale z Chelsea. A przecież zespół z Londynu chciał powtórzyć osiągnięcie sprzed roku, gdy zagrał w finale z Manchesterem. Finał w Rzymie miał być rewanżem za Moskwę. "Czerwone Diabły" trudniejszą przeprawę miały tylko w ćwierćfinale z Porto.
- O wyniku zadecyduje któraś z największych gwiazd czy może ktoś z drugiego szeregu?
- Stawiam na Carlosa Teveza. To wielki pracuś, a ja takich bardzo lubię. Argentyńczyk na pewno postraszy Barcelonę. Czuję, że to może być jego wieczór! Po sezonie odchodzi z Manchesteru, więc zrobi dziś wszystko, by godnie pożegnać się z mistrzem Anglii.