Czesław Michniewicz

i

Autor: Tomasz Radzik/SE Czesław Michniewicz

Ambitne plany selekcjonera Michniewicza. Zdradził nam, czemu nie spędzi Wielkanocy w domu! "Rodzina zawiedziona" [TYLKO U NAS]

2022-04-05 18:00

Reprezentacja Polski nie zmarnowała szansy i ponownie zagra na mundialu. Selekcjoner Czesław Michniewicz z „Super Expressem” dzieli się wrażeniami z losowania w Katarze, mówi o żartobliwej wymianie zdań z trenerem kadry Niemiec, ocenia naszych rywali, a także mówi o najbliższych planach. Zdradził nam, czemu nie spędzi Świąt Wielkanocnych w domu.

„Super Express”: - Marzył pan o wylosowaniu Argentyny na mundialu i ją dostał. Skąd ta sympatia do Argentyny?

Czesław Michniewicz (52 l., selekcjoner reprezentacji Polski): - Lubię Argentyńczyków, bo to wspomnienia z mojego dzieciństwa. Zawsze im kibicowałem. Zaczęło się od mundialu w 1978 roku, gdy przegraliśmy z nimi 0:2. Kazimierz Deyna nie wykorzystał rzutu karnego, a Mario Kempes strzelił dwa gole i wybił piłkę ręką z bramki. Przez kolejne turnieje zawsze ten zespół był w centrum mojej uwagi.

- Zareklamował pan to spotkanie jako starcie Leo Messiego z Jackiem Góralskim.

- Powiedziałem tak, bo Messi będzie „obracał się” w rejonach „Górala” czy naszych obrońców. Bezpośrednio z Robertem Lewandowskim nie będzie toczył pojedynków. Messi jest takim piłkarzem dla którego przedryblowanie kilku rywali to nie problem. Tak było kiedyś, zobaczymy jak będzie jesienią, bo teraz w PSG słabiej mu się wiedzie. Zobaczymy, w ogóle w jakim klubie będzie grał. Może okaże się, że spotka się z Lewandowskim w jednym zespole? Żeby była jasność: nic nie sugeruję. Z doniesień medialnych wnioskuję, że być może Messi wróci do Barcelony i trafi tam też „Lewy”. Nie można wykluczyć takiej opcji.

- Finały zaczniemy starciem z Meksykiem. Były prezes PZPN Michał Listkiewicz nazywa to meczem prawdy. Co pan na to?

- Pierwszy mecz zawsze jest kluczowy, bo w przypadku niepowodzenia od razu stawia cię pod ścianą. W przypadku sukcesu daje ci handicap. Nawet jak potem pójdzie coś nie tak, to wiesz, że wciąż zachowujesz szanse na awans, bo masz jeszcze trzeci mecz. Gdy z młodzieżówką graliśmy finały EURO to przygotowywaliśmy się na to pierwsze spotkanie. Dlatego teraz też skupimy się na Meksyku, a potem myślimy o następnych rywalach.

Maciej Rybus wykorzystany do wulgarnej propagandy Rosjan. Wypomnieli mu jego słowa i atakują, żałosne

- Najsłabszym rywalem w grupie jest Arabia Saudyjska. Co pan powie o tej drużynie?

- Kiedyś miałem propozycję pracy w klubie z Arabii. Byłem nawet w Rijadzie na rozmowach. Przedstawiłem warunki, ale ostatecznie z kilku kandydatów wybrano kogoś innego. Arabii nie można lekceważyć. Dlatego moja rola, aby zawodnicy i sztab byli jak najlepiej przygotowani do tych meczów. Przypomnę, że Arabia wygrała grupę z Japonią i Australią. To nie jest tak, że tylko my się rozwijamy, a inni stoją w miejscu.

- Jak pan ocenia naszą grupę na mundialu? Mocna, a może w sam raz dla nas?

- Nie patrzę na to w tych kategoriach. Cieszę się, ze jesteśmy na mistrzostwach świata. Obojętnie kogo byśmy wylosowali to i tak byłyby to zespoły o podobnej klasie. Przecież z pierwszego koszyka można było trafić na potęgi. Z drugiej strony, przed poprzednim turniejem byliśmy losowani z pierwszego koszyka i nic nam to nie dało, bo z grupy wyszły inne drużyny. Dlatego to, że teraz byliśmy w trzecim koszyku też niczego nie przesądza. Wszystko i tak będzie zależało od naszej postawy.

- W mediach społecznościowych pokazał pan zdjęcie jak pali sziszę. Dał pan komentarz „Dymy w Doha”. Nasza kadra też zrobi „dymy” ma mundialu?

- Szisza miała zapach jabłkowy. Nasz opiekun powiedział, że musimy spróbować. Raz na jakiś czas można, ale przyznam, bolała mnie po tym głowa. Nie kupiłem sobie tego do domu. Będąc na losowaniu czułem wyjątkowość tego, co się tam działo. Obok mnie siedział m.in. Hansi Flick, trener Niemców. Gdy trafili z pierwszego koszyka na Hiszpanię to zażartowałem, że czeka ich łatwy mecz. Gdy później los nas przydzielił do Argentyny też z uśmiechem zrewanżował się komentarzem: łatwy mecz.

Robert Lewandowski wcześniej tego nie ujawniał. Targały nim wielkie nerwy, adrenalina buzowała we krwi

- Z jakimi rywalami spotkamy się przed mundialem?

- Za dużo możliwości nie mamy, bo wcześniej jest Liga Narodów i zostaje termin w listopadzie. Być może będzie to Brazylia. Rozmawiamy z kilkoma federacjami, bo chcemy, żeby był to zespół z Ameryki Południowej. Wydaje się, że dla Brazylii wygodniej będzie zagrać z nami w Polsce. Najpierw spotkanie u nas, a potem wylot na turniej, bo pięć dni przed pierwszym meczem musimy być w Katarze. W kontekście czterech meczów w czerwcu w Lidze Narodów musimy mieć szeroką kadrę. Znowu powołamy wielu piłkarzy. To będzie szansa, aby sprawdzić ich w tym momencie. Okres przygotowawczy do mundialu zacznie się właśnie w czerwcu, potem będą dwa terminy we wrześniu. Celem będzie utrzymanie w Lidze Narodów, ale i budowanie drużyny na przyszłość. To musi iść dwutorowo.

- Jakie są pana najbliższe plany?

- Chcę spotkać się i porozmawiać nie tylko z piłkarzami, którzy z różnych względów nie byli na pierwszym zgrupowaniu, ale także z ich trenerami. Chcę, żeby wiedzieli, ze ci piłkarze są dla mnie bardzo ważni, bo oni mogą pomóc kadrze. Bo to właśnie na trenerach klubowych będzie spoczywało przygotowanie piłkarzy do mistrzostw świata. To wszystko będzie istotne w kontekście mundialu. Musimy zaczerpnąć informację na temat przygotowania fizycznego zawodników. Nikt nie powie, że kadra jest źle przygotowana do finałów, bo gracze będą na zgrupowaniu tylko przez tydzień. Dlatego musimy na bieżąco wiedzieć jak oni wyglądają.

Były kadrowicz mówi o narodowej tragedii. To byłby najczarniejszy scenariusz, chodzi o Lewandowskiego

- To do kogo się pan wybiera?

- Będę w Monachium na meczu Bayernu z Augsburgiem, bo chcę zobaczyć Roberta Gumnego na tle silnego rywala. Pojadę do Grecji, do Damiana Szymańskiego i Grzegorza Krychowiaka. Zawitam też do Włoch, m.in. do Sebastiana Walukiewicza, Pawła Dawidowcza, Filipa Jagiełły i Bartosza Bereszyńskiego. Wybieram się też do Ameryki. Rodzina nie była szczęśliwa, bo będzie to w okresie Świąt Wielkanocnych.

- Jedzie pan wyjaśnić sytuację z urazem Karola Świderskiego, który nie przyjechał na ostatnie zgrupowanie, a zagrał w MLS?

- Nic nie musimy sobie wyjaśniać. Byłem z nim w kontakcie. Zobaczę też Adama Buksę i Patryka Klimalę. Będę obserwował też naszych grupowych rywali, bo 27 kwietnia w Orlando Meksyk zagra z Gwatemalą.

- Ostatnio kontuzji kolana doznał Jakub Moder. Jakie są rokowania w jego przypadku?

- Żal mi go, bo marzeniem każdego piłkarza jest zagrać na mundialu. Trafiliśmy do grupy z Argentyną, więc to kolejny bonus udziału w finałach. Moder rozegrał fantastyczny mecz ze Szwecją po którym awansowaliśmy na mundial. Okoliczności urazu są fatalne. Nie grał od początku spotkania, bo trener Brighton rozsądnie dał mu odpocząć. Wszedł w końcówce i złapał kontuzję. Niesamowity pech. Przypomniało się jak kiedyś takiego samego urazu doznał Bartek Kapustka. Bardzo mi szkoda Kuby. Rozmawiałem z lekarzem kadry Jackiem Jaroszewskim, który powiedział, że to nie jest tak, że od razu trzeba zakładać, że Moder nie zagra na mundialu. Dlatego mam nadzieję, że zdąży wrócić wcześniej, żeby pojechać na mistrzostwa.

- Który z piłkarzy zaskoczył pana na ostatnim zgrupowaniu?

- Dużo było głosów na temat Sebastiana Szymańskiego. Był w trudnym położeniu. Przyjechał na zgrupowanie przybity całą sytuacją. Jednak ze Szwecją zagrał tak, że teraz wszyscy się dziwią dlaczego wcześniej nie był powoływany do kadry. Znam go doskonale, spisał się fantastycznie. Dlatego muszę patrzeć na to, co jest najlepsze dla drużyny narodowej. Nie będę nic robił pod publiczkę. Proszę spojrzeć na jeszcze jeden aspekt: Szymański, Moder czy Bielik nie grali wcześniej meczu o takiej stawce jak ten ze Szwecją. Jednak na boisku nie było tego widać dzięki pomocy ze strony starszych zawodników. Doświadczeni gracze jak m.in. Glik, Krychowiak, Lewandowski są zaangażowani w sprawy kadry. To ich doświadczenie było kluczowe w finale barażu. Dzięki temu teraz możemy cieszyć się z tego, ze jesteśmy na mundialu.

- Po wywalczeniu awansu w Chorzowie nie ukrywał pan wzruszenia.

- To był najważniejszy mecz dla mnie i dla polskiej piłki. Wiedziałem, że wszystkim Polakom zależy na zwycięstwie. Po końcowym gwizdku poczułem się tak, jakby ktoś mi sztangę zdjął z klatki piersiowej. Poczułem się lekko. Przed oczami przeleciało mi całe życie, bo wiem, ile trzeba było poświęceń i wyrzeczeń, jak wiele trzeba było włożyć ciężkiej pracy, aby być w tym miejscu. Wszystko kosztem rodziny. Stąd taka chwilowa słabość. Teraz przed nami kolejne wyzwanie, już na mundialu. Każdy zdaje sobie sprawę z oczekiwań. Pracy jest dużo, ale poradzimy sobie z tym wszystkim.

Włoskie media zachwycone reprezentantem Polski. „Człowiek, który zatrzymał Milan”

Sonda
Czy Polska wyjdzie z grupy MŚ 2022?
Najnowsze