Reprezentacja Argentyny to jeden z głównych faworytów do zdobycia mistrzostwa świata. Jednak turniej w Katarze mistrz Ameryki Południowej rozpoczął koszmarnie, od wpadki z Arabią Saudyjską. W następnym meczu Argentyna wygrała z Meksykiem i 30 listopada z Polską powalczy o wyjście z grupy. Daniel Bertoni, były argentyński mistrz świata, jest przekonany, że jego rodacy zameldują się w fazie pucharowej. W rozmowie z naszym portalem wrócił we wspomnieniach także do mundialu w 1978 roku i meczu z Polską.
"Super Express" - Czy mecz z Polską będzie dla Argentyny najważniejszym podczas tego mundialu?
Daniel Bertoni: - Tak naprawdę na mistrzostwach świata każdy kolejny mecz jest najważniejszy. Jednak w przypadku Argentyny stawką środowego spotkania jest nie tylko awans do 1/8, ale także najprawdopodobniej pierwsze miejsce w grupie. Jestem przekonany, że moi rodacy wyjdą na to spotkanie wyjątkowo zmotywowani. W starciu z Meksykiem udowodnili, że po wpadce z Arabią Saudyjską w ich psychice nie ma już śladu.
- Kto będzie faworytem tej potyczki?
- Obie drużyny przystępują z różnej pozycji. Polaków zadowoli remis, Argentyna musi wygrać. Moi rodacy już po losowaniu byli wskazywani jako faworyci nie tylko tej grupy, ale także całego turnieju, więc naturalnie także w środę to im daję większe szanse na wygraną, chociaż oczywiście bardzo cenię polski zespół, który w poprzednich dwóch spotkaniach pokazał się z dobrej strony i jako jedyny, obok Brazylii, na razie nie stracił gola.
- Czyli spodziewa się pan ataków ze strony Argentyny?
- Tak, podobnie jak to miało miejsce w spotkaniach z Arabią i Meksykiem. Argentyna ma dużo jakości w przodzie. Dysponuje takimi zawodnikami jak Messi, Martinez, Di Maria, którzy potrafią zrobić różnicę w ataku. Z drugiej strony mecz z Arabią był dla nas jak kubeł zimnej wody i pokazał, że nie jesteśmy drużyną niepokonaną. Oby to niepowodzenie nie miało dla nas większych konsekwencji.
- Jak oceni pan polski zespół?
- Widać, że Polacy dobrze bronią. Fakt, że w dwóch meczach nie stracili gola nie jest dziełem przypadku. Dobrze funkcjonuje obrona, jako cała formacja, a jeszcze jest bramkarz, który moim zdaniem był bohaterem spotkania z Arabią Saudyjską. Oczywiście, macie także fenomenalnego Lewandowskiego, na którego obrona Argentyny będzie musiała zwrócić szczególną uwagę. Napastnik Barcelony w ostatnim starciu zaliczył asystę, strzelił gola. Dochodził do sytuacji strzeleckich, trzeba będzie na niego szczególnie uważać.
- Czy mecz Polski z Argentyną będzie można zapowiedzieć jako starcie „Lewego” z „Messim”?
- Obaj są wybitnymi zawodnikami, liderami swoich zespołów, ale nie wolno zapominać, że poza nimi na boisku będzie przebywało jeszcze 20 innych piłkarzy. Oczywiście, medialnie to spotkanie tak zapewne będzie zapowiadane, ale ani Leo, ani Robert sami na placu gry bez pomocy kolegów wiele nie zdziałają. Dlatego sprowadzanie tego spotkania tylko do pojedynku tego duetu byłoby dużą niesprawiedliwością.
- Czy Argentynę stać na zwycięstwo w tegorocznym mundialu?
- Wiele będzie zależało od rezultatu środowego meczu, ale jeżeli chcemy wygrać mundial, to musimy być przygotowani do rywalizacji z każdym przeciwnikiem. Tegoroczny mundial jest pełen niespodzianek. Przekonały się o tym nie tylko Argentyna, ale także Niemcy, Anglia, czy Belgia. Na pewno nasz zespół przyjechał do Kataru po tytuł. W końcu jesteśmy mistrzami Ameryki Południowej, podejrzewam, że dla Messiego to ostatnie mistrzostwa świata w karierze i chciałby je uczcić w wyjątkowy sposób sięgając po tytuł. Mamy mocny zespół i wierzę, że jest on w stanie to osiągnąć.
- Pan doskonale zna smak wygranej. Wasz zespół w 1978 roku sięgnął po tytuł mistrzów świata.
- To była niezapomniana historia. Tamten mundial odbywał się na boiskach Argentyny, wszyscy oczekiwali od nas triumfu. Ciążyła na nas presja ze strony całego kraju, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy, chociaż w trakcie samego turnieju miewaliśmy także trudne momenty. Ostatecznie wychodziliśmy z nich obronną ręką i ostatecznie Puchar Świata trafił w nasze ręce.
- Na tamtych mistrzostwach, także po raz ostatni w historii mundialowych potyczek, zmierzyły się drużyny Polski i Argentyny. Pan wtedy zagrał przeciwko „Biało-Czerwonym”. Jakie wspomnienia wiążą się z tamtym meczem?
- Polska była wtedy topowym zespołem na świecie. Cztery lata wcześniej zdobyliście trzecie miejsce a do Argentyny jechaliście jako jeden z faworytów do tytułu. W waszych szeregach nie brakowało znakomitych nazwisk, jak Deyna, Szarmach, Boniek, Lato. Sam mecz z Polską był jednym z trudniejszych na tamtych mistrzostwach. Kluczowym momentem spotkania był rzut karny obroniony przez naszego bramkarza. Kto wie, jak potoczyłyby się losy nie tylko meczu, ale całego mundialu, gdyby wtedy piłka wpadła do siatki. Stało się jednak inaczej, wygraliśmy 2:0, a tamta wygrana utorowała nam drogę do finału, w którym po dogrywce okazaliśmy się lepsi od Holendrów.