Czesław Michniewicz – w porównaniu do meczu z Meksykiem - dokonał zmian w ekipie wyjściowej. Zmienił też... własny image, czym zaskoczył wielu obserwatorów. Jak się okazało, ta zmiana okazała się szczęśliwą dla niego i zespołu. - Kluczowym momentem była pierwsza bramka i ten obroniony karny. To nas wprowadziło w odpowiedni nastrój – tak trener naszej reprezentacji komentował „na gorąco” wygrane spotkanie z Saudyjczykami.
Rzut karny, o którym mówił selekcjoner, podyktowany został w samej końcówce pierwszej połowy, a poprzedziła go analiza VAR. To właśnie na podstawie „konfrontacji” ze stadionowym monitorem sędzia Wilton Pereira Sampaio z Brazylii uznał, że Krystian Bielik dopuścił się faulu w naszej „szesnastce” i zaordynował „jedenastkę”. Oczy wszystkich widzów na stadionie skupione były przede wszystkim na rozjemcy, a potem – oczywiście na dwóch głównych aktorach pojedynku nerwów: Wojciechu Szczęsnym i Salemie Al-Dawsarim.
Emocje eksplodowały, kamery wszystko zarejestrowały
Oddzielny spektakl rozgrywał się równolegle na trenerskiej ławce, a głównym bohaterem był selekcjoner Polaków – czemu trudno się dziwić. Oczekiwanie na weryfikację VAR oraz decyzję sędziego boiskowego to wysoce stresujące momenty. Kamery uchwyciły Czesława Michniewicza próbującego interweniować u arbitra technicznego. Selekcjoner sugestywnie demonstrował boiskowe starcie obu rywali, nie brakowało też impulsywnych gestów. Werdykt Brazylijczyka przyjęty został przez trenera m.in. sugestywnym... popukaniem się w czoło! Kilka sekund później Michniewicz wskazał technicznemu zapewne powtórkę całej sytuacji, wyświetloną na stadionowym telebimie.
Oczywiście nie wpłynęło to na decyzję Sampaio i już za chwilę Saudyjczycy mieli szansę na wyrównanie. Znakomicie zachował się jednak Wojciech Szczęsny, jeden z bohaterów polskiej ekipy, który wciąż ma szansę na pobicie polskiego rekordu w liczbie minut mundialowych bez puszczonego gola. Skuteczna interwencja golkipera przyjęta została przez selekcjonera wybuchem euforii. Trwał jednak tylko dwie-trzy sekundy; zaraz potem Czesław Michniewicz gestem nakazał członkom sztabu powrót na ławkę, a sam skupił się na analizie dalszej części gry.