- Szwedzi nie mieli pewności, czy powinna być „jedenastka”? No to ja wam powiem, że jak przeciwnik utrzymuje, że nie wie, czy karny był słuszny, to znaczy, że był on... ewidentny - „Krycha” nie miał wątpliwości, że decyzja arbitra była zasadna. Nie w niej jednak upatrywał przyczyn sukcesu biało-czerwonych. - Najważniejsze było to, że zespół nie wyszedł na to spotkanie na miękkich nogach; że wszyscy wytrzymali ciśnienie. Głowa odgrywa wielką rolę w końcowym sukcesie, a fakt, że pierwsi strzeliliśmy gola, miał ogromne znaczenie. Poczuliśmy się od tego momentu bardzo pewnie na murawie; poczuliśmy, że na ten mundial zasługujemy. Dokonaliśmy w ten sposób czegoś wielkiego, awansując – chyba po raz pierwszy w dziejach polskiej piłki – dwa razy z rzędu do finałów mistrzostw świata – mówił pomocnik AEK Ateny. Szybko został uświadomiony, że historia naszego futbolu takie przypadki już odnotowywała, ale... rezonu nie stracił. - OK. Ale i tak w naszym zespole, w naszym pokoleniu jest wielu wspaniałych zawodników; a sam mundial w Katarze będzie dla nas – mocno w to wierzę – dużo lepszy niż ten w Rosji.
Marcin Żewłakow w szoku po meczu Polska - Szwecja. Mówi o zamydlonych oczach Szwedów
Rosja ostatnio pojawiała się w kontekście Krychowiaka dużo częściej; oczywiście za sprawą rozstania z Krasnodarem i przenosin do Aten po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Właśnie perypetie związane ze zmianą barw spowodowały, że we wtorek znalazł się on poza wyjściową jedenastką. - To była jedna z konsekwencji mojego odejścia z rosyjskiego klubu. Zdawałem sobie sprawę, że selekcjoner może podjąć decyzję o posadzeniu mnie na ławce. Rozmawiał ze mną o tym, postawił sprawę jasno. Ale to była dla mnie dodatkowa mobilizacja. Każdy zawodnik wchodzący z ławki chce przecież pokazać trenerowi, że... się pomylił. I ja do tego dążyłem, choć nie kryję, że to był trudny mentalnie moment. Najważniejsze jest jednak to, by nie machać ze zdegustowaniem rękami, tylko wspierać zespół – podkreślał „Krycha”. I – kontynuując wątek selekcjonerskich wyborów – nie żałował Czesławowi Michniewiczowi kolejnych komplementów. - Trener wykonał fantastyczną pracę nie tylko na zgrupowaniu, ale i przez kilka tygodni je poprzedzających, odwiedzając zawodników w klubach, długo z nimi rozmawiając. Uważam, że dzięki temu jesteśmy dziś zespołem. Wszyscy wygrywamy, wszyscy osiągamy sukces, właśnie jako zespół. Nieważne, jak zaczęliśmy mecz ze Szwedami – a pierwsza połowa była nerwowa, trudna; ważne, jak go skończyliśmy. Zrealizowaliśmy cel – jedziemy na mundial!
Czesław Michniewicz wzruszony po awansie Polski na mundial. "Zobaczyłem całe moje życie"
Atmosfera rozmowy z Grzegorzem Krychowiakiem oczywiście została wykreowana boiskowym sukcesem. Nie ma jednak wątpliwości, że i w tej dziedzinie jest on jednym z liderów reprezentacji. Kiedy wspominał szwedzkie okazje z pierwszej połowy, nie omieszkał i przywołać jednego z jej bohaterów. - Mamy fantastycznego bramkarza, który zarabia ogromne pieniądze w Juventusie. To, że wybronił trzy groźne sytuacje w dzisiejszym meczu, jest po prostu jego obowiązkiem – w ten sposób „Krycha”, z szelmowskim błyskiem w oku, podsumował udany występ Wojciecha Szczęsnego. Na koniec zaś głęboko pokłonił się też publice w „Kotle Czarownic”. - Atmosfera jest tu fantastyczna. O tym, że wygrywasz i awansujesz, często decydują detale. Jeśli ma się takie wsparcie, jakie mieliśmy w Chorzowie, gra się dużo łatwiej. Dziękujemy!
Jan Tomaszewski NA GORĄCO po meczu Polska - Szwecja. ZMIAŻDŻYŁ Szwedów, PRZYŁOŻYŁ też Sousie!