„Super Express”: - Wojciech Szczęsny zachwycił w meczu z Arabią Saudyjską, w którym m.in. obronił rzut karny i dobitkę. Jak określiłby pan jego interwencje w tym spotkaniu?
Jerzy Dudek (49 l., były bramkarz reprezentacji Polski): - Wojtek jest w bardzo dobrej dyspozycji. Jest ważną postacią w całej układance trenera Czesława Michniewicza, w grze przez niego preferowanej czyli defensywnej filozofii. Mimo że mamy zawodników dobrze przygotowanych ofensywnie, z bardzo dobrych europejskich klubów. Jak spojrzymy na najlepsze mecze za kadencji selekcjonera, to Wojtek pełni w tym pierwszoplanową rolę. Ze Szwecją grał bardzo dobrze, z Walią także, z Meksykiem podobnie. Z Arabią wybronił rzut karny w trudnym dla nas momencie. To jest godne pochwały. Dobrze, że stanął w tych spotkaniach na wysokości zadania. Mówiłem przed mistrzostwami świata, że przy takim systemie gry reprezentacji będziemy bardzo mocno musieli liczyć na dobrą dyspozycję Wojtka. Dobrze, że jest w tej najwyższej formie. To bardzo pomaga zespołowi. Jak się ma tak pewnego bramkarza za sobą, to i obrońcy czują się pewniej przy nim. Wiedzą, że jak popełnią błąd, to Wojtek jest w stanie go naprawić.
- Niektórzy porównują interwencje Szczęsnego z pana paradami z finału Ligi Mistrzów, czy obroną rzutów karnych przez Jana Tomaszewskiego w MŚ 1974. Co pan na to?
- Obroniony rzut karny, i to na mistrzostwach świata, to coś wyjątkowego. Szczególnie, gdy zespół wygrywa. Masz satysfakcję, że dołożyłeś cegiełkę do zwycięstwa. Ten obroniony karny będzie miał swoją historię. Czytam, że jest porównywany do moich interwencji czy Jana Tomaszewskiego. Ale wydaje się, że to inny gatunek. Jednak jak najbardziej była to wspaniała interwencja i wielki mecz Wojtka Szczęsnego.
- Czy po takim występie jego pewność jeszcze wzrosła?
- On zawsze jest pewny siebie. Wydaje się, że w poprzednich latach ta pewność siebie była troszkę na wyrost, bo wiemy, jak te duże turnieje się kończyły. Nie wiem, czy wtedy Szczęsny był za bardzo zmotywowany. W tym mundialu jest pewny siebie, a przy tym ma duży luz. To też przekłada się na jego interwencje. Nie podpala się, jest bardzo spokojny. I skuteczny, a intuicja bramkarska go nie zawodzi.
- Na co powinna zwrócić uwagę nasza kadra w meczu z Argentyną?
- Argentyna lubi posiadać piłkę i robić przewagę w bocznych sektorach boiska. Napastnicy grają z pierwszej piłki i szukają miejsc poza linią obrony. Musimy być blisko siebie, ubezpieczać się nawzajem. Po przejściu piłki musimy rozgrywać, a nie tylko wybijać, bo w przebiegu całego spotkania taki sposób gry jest męczący. Musimy mieć plan, co zrobić po przejęciu piłki, jak ją przetrzymać, jak złapać oddech i wykonać skuteczny atak na który nas stać. Przygotowałbym jeszcze lepiej stałe fragmenty. Widzę, że zespoły na mundialu przywiązują do tego wagę. Widać w tym pomysł. To może okazać się pomocny element.
- Po raz pierwszy od wielu lat reprezentacja Polski nie gra na koniec fazy grupowej meczu o honor, lecz walczy o awans. Jak widzi pan szanse na promocję?
- To jest bardzo fajne, że nie będziemy grać meczu o honor. Po spotkaniu z Meksykiem było zadowolenie z punktu, ale i duży niedosyt, że można było więcej wyciągnąć. Teraz bylibyśmy już spokojni, ale najważniejsze jest, że gramy o wszystko, a nie tylko o honor. Takiej sytuacji nie przeżywaliśmy od wielu, wielu lat.
- To jaki przewiduje pan scenariusz na ostatnią kolejkę w naszej grupie?
- Zakładałem, że po dwóch kolejkach Argentyna będzie miała zapewniony awans i podejdziemy do rywalizacji z nią w lepszej sytuacji. Trochę się to skomplikowało, bo nikt nie spodziewał się, że przegra z Arabią. Wiadomo z jaką determinacją podejdzie do meczu z nami. Widać to było z Meksykiem, że potrzebują dobrego rezultatu. Argentyńczycy będą bardzo zmotywowani. Tak samo jak Polacy. Dobre występy budują pewność siebie, atmosferę w zespole. Powinniśmy powalczyć o remis, ale tylko, gdy wyjdziemy na boisko z nastawieniem odniesienia zwycięstwa. Będziemy mieli konkretny plan - nie w stylu, jak nie przegrać, ale jak sprawić niespodziankę czy sensację. Trzeba walczyć o marzenia, bo tylko tak jesteśmy w stanie zdobyć ten upragniony punkt. Nie ma co patrzeć na inne zespoły. Trzeba się skupić na sobie. Wiemy, jakie są warianty, ale to drugorzędne. Najważniejszy będzie plan na Argentynę, żeby skutecznie wybijać ją z rytmu, czy brutalnie mówiąc - przeszkadzać. Ale tak to będzie wyglądać.
- Jak zatrzymać Leo Messiego?
- Cały czas trzeba być czujnym. To na niego liczy zespół. Jak jest trudno, to wszystkie oczy są na niego zwrócone, żeby to on zrobił tę magiczną różnicę. Czasami go nie widać, aby on potrafi nagle pojawić się w najtrudniejszym momencie. Tak było z Meksykiem. Argentyna miała problemy ze sforsowaniem obrony rywali, a on strzelił z daleka. Nie można stracić go z oczu. Messi obserwuje, a potem pojawia się w chwili, gdy znajdzie dla siebie trochę miejsca. Indywidualnie argentyńscy zawodnicy ofensywni są bardzo groźni w grze 1 na 1, w wychodzeniu na pozycje, robieniu przewagi na bokach. Na to wszystko trzeba zwrócić uwagę.
- Robert Lewandowski strzelił gola, a Leo Messi ma w dorobku już dwie bramki. Czy to oni zadecydują o wyniku w środę?
- To bardzo ważne, że Robert się przełamał w meczu z Arabią Saudyjską. Widać to było po jego reakcji. Wydaje się, że powinien mieć na to wszystko.... wywalone, ale bardzo mocno przeżywał brak gola na mundialu. Najgorsze ma za sobą. Z Argentyną niech potwierdzi klasę i intuicję strzelecką, która go nie zawodzi. Tak samo jak dobra gra Wojtka Szczęsnego jest bardzo ważna dla zespołu, to istotna jest także skuteczność napastników. Liczymy na Wojtka, na Roberta, ale to musi być dobry występ całej drużyny w każdej formacji. Pokazujemy, że jak jesteśmy pod presją, to potrafimy się zjednoczyć i pocierpieć dla dobra ogółu.
- Kto w pana ocenie zaskoczył pozytywnie w naszej kadrze na mundialu?
- Trzeba powiedzieć, że dobrze wyglądają doświadczeni gracze, że potrafią wziąć na siebie ciężar odpowiedzialność za wynik. Dobrze spisuje się blok defensywny z Kamilem Glikiem i młodziutkim Kubą Kiwiorem. Podobnie jak środek pomocy z Grześkiem Krychowiakiem, któremu gra się dobrze, gdy ma obok siebie takiego gracza jak Krystian Bielik. W pierwszej połowie z Meksykiem gra w pomocy nam się za bardzo nie układała. W drugiej połowie było już lepiej, bo wszedł Bielik i nasza gra nabrała intensywności. On dobrze uzupełnia się z Krychowiakiem. Z Arabią pokazał się Arek Milik, który dużo pracował. Ale każdy z piłkarzy harował, co zaprocentowało zwycięstwem. A w podświadomości mieliśmy występ Arabii z Argentyną, który pobudził i zmobilizował zespół, co przyniosło super efekt.