Już w sobotę z Arabią Saudyjską zmierzą się Polacy. Mateusz Łajczak jeszcze przed mistrzostwami, kreśląc szanse obu drużyn w bezpośrednim starciu, zdecydowanie opowiadał się po stronie Biało-Czerwonych. I zdania nie zmienił, choć zwycięstwo nad Argentyną na nim również zrobiło spore wrażenie.
Saudyjczycy urośli po wygranej z Argentyną
„Super Express”: - Wtorek był niezwykłym dniem dla futbolu saudyjskiego. Proszę powiedzieć, jak reagowali na wydarzenia w Katarze pańscy podopieczni w Abha Club?
Mateusz Łajczak: - Musieliśmy dostosować wtorkowy plan zajęć do transmisji telewizyjnych z obu meczów: Saudyjczyków z Argentyną i Polaków z Meksykiem. Jeszcze przed tym pierwszym spotkaniem podszedł do mnie Abdullah Al-Zoari, były doświadczony reprezentant kraju. „Czuję, że to będzie pozytywny dzień. Że możemy wygrać” - powiedział mi krótko. A potem oglądaliśmy wspólnie mecz. Euforii chłopaków nie było końca. Bezpośrednio po końcowym gwizdku mieliśmy obiad, który drużyna zaczęła od wspólnego odśpiewania piosenki wyrażającej wielką radość. Dla Saudyjczyków to naprawdę coś wielkiego: nie dość że wygrali bój, w którym wszyscy skazywali ich na porażkę, to jeszcze zaprezentowali naprawdę dobry styl. Najlepszym wyrażeniem tego jak wielka to była wygrana dla Arabii, jest fakt, że dzień po meczu oficjalnie został ogłoszony dla wszystkich dniem wolnym od pracy ze względu na sukces reprezentacji!
- Mówi pan w trakcie naszej poprzedniej rozmowy o wielkich umiejętnościach technicznych piłkarzy Arabii i... dyscyplinie taktycznej, którą nie zawsze udaje się im utrzymać. Wtorkowy mecz pokazał jednak, że potrafią!
- Z tą dyscypliną taktyczną większy problem jest w lidze. Jeśli chodzi o reprezentację, zobaczyliśmy natomiast ten styl gry, dzięki któremu trener Herve Renard odnosił wcześniej sukcesy z Zambią i z Marokiem, i który bardzo przyjemnie się oglądało. Owszem, możemy na ten mecz patrzeć również i w ten sposób, że gdyby Argentyna miała w I połowie odrobinę więcej szczęścia z tymi minimalnymi spalonymi, pewnie skończyłoby się rezultatem 2:0 albo i 3:0, i tej drugiej połowy – świetnej dla Arabii – by nie było. W tej części Saudyjczycy nie grali perfekcyjnie; otwierali dużo przestrzeni dla rywala. Ale po przerwie Argentyńczycy już tak klarownych sytuacji nie tworzyli; to pokazuje, jak dobrze zagrali w tej odsłonie podopieczni Renarda. To był majstersztyk! Potrafili podejść do wyższego pressingu, czym zupełnie zaskoczyli przeciwnika, który w pierwszych minutach po przerwie zupełnie oddał im pole gry. A Arabia – o czym mówiłem – jest zespołem, który natychmiast idzie za ciosem, jeśli tylko zwietrzy cień szansy. No i efektem były dwie bramki. Pierwsza – w wyniku bardzo dobrego kontrataku. A druga? Już w przerwie powiedziałem jednemu z saudyjskich trenerów, z którym oglądałem to spotkanie, że jeżeli Salem Al-Dawsari zacznie grać częściej „jeden na jeden”, da to reprezentacji więcej korzyści. No i to trafienie było „klasyką” w jego wykonaniu: przyjęcie piłki, złamanie do środka na dominującą prawą nogę i uderzenie po dalszym słupku. To jest akcja wypisz-wymaluj z wielu meczów ligi arabskiej! Krótko mówiąc, Saudyjczycy do maksimum wykorzystali swoje atuty. Przyjemnie się to oglądało, a najważniejsze pytanie brzmi teraz: jak dużo ich to zwycięstwo kosztowało.
- No właśnie: to rzecz dla Polaków bardzo istotna. A zatem?
- Saudyjczycy włożyli w ten mecz ogromny wysiłek. Mam wrażenie, że bardzo dobrze przepracowali ten miesiąc, który dostał trener Renard na zgrupowanie. Agresywnością, doskokiem, zmianą tempa gry imponowali; nie było widać zmęczenia. Pamiętam wiele wcześniejszych meczów, w których od 70 minuty bywało różnie z przygotowaniem motorycznym. Nie wiem natomiast, jak to będzie wyglądać w sobotnim meczu z nami; czy w tej ambicji trochę nie przeszarżowali. Owszem, jeżeli spojrzymy na mecz Polaków, też możemy powiedzieć, że końcówka była dla nas trudna, choć mogę domniemywać, że wiele przerw wynikało jednak z taktyki: chcieliśmy – jak w spotkaniu ze Szwecją – wybijać rywala z uderzenia. Bo jesteśmy – jako reprezentacja – pod tym kątem bardzo nieprzyjemnym przeciwnikiem dla każdego rywala.
- Jakie znaczenie mogą mieć kontuzje odniesione przez Saudyjczyków we wtorek?
- Spore. Stracili podstawowego lewego obrońcę, Yassera Al-Shahraniego. To duży problem, bo nie mają zawodnika o podobnych umiejętnościach, który mógłby go zastąpić; Yasser był bezkonkurencyjny. Problem numer dwa to strata Salmana Al-Faraja, kapitana i najbardziej doświadczonego gracza. Owszem, obie bramki strzelili już po jego zejściu, ale strata – moim zdaniem – będzie bardzo duża.
Saudyjczycy pewni zwycięstwa nad Polską
- Za to mentalnie Arabowie będą bardzo zbudowani, prawda?
- Powiem przekornie, że ten wynik Saudyjczyków z Argentyną nie jest dla nas najgorszy. Widziałem reakcję naszych klubowych chłopaków po meczu Polski z Meksykiem. Podchodzili do mnie i nie kryli, że... są już pewni zwycięstwa ich reprezentacji w sobotniej grze. Ja nie mówię, że tak będzie, ale – biorąc pod uwagę arabską naturę – oni już tak urośli po tym zwycięstwie, że być może zlekceważą nas na boisku, w myśl przekonania: „Jesteśmy niezwyciężeni, Polska to dla nas żaden przeciwnik”. Oczywiście to tylko nasze nastroje klubowe. Reprezentacja jest w innych klimatach, zawodnicy z pewnością są skupieni. Ale i tam może to pójść w stronę euforii; tym bardziej, że saudyjskie media są jednomyślne: Polacy grali słabo. Natomiast ja jednak bynajmniej nie w tym ewentualnym lekceważeniu naszych upatrywałbym szansy polskiego zwycięstwa.
- A w czym?
- W tym, że my naprawdę jesteśmy lepszym zespołem niż Arabia. OK, Argentyna też miała być lepsza, a jednak przegrała. Ale generalnie na dziesięć spotkań pewnie wygrałaby siedem. Więc – niezależnie od sprawionej przez Saudyjczyków sensacji – wciąż mamy przewagę umiejętności. To będzie zupełnie inny mecz: my mamy odmienny sposób gry niż Argentyńczycy. Gramy bardziej pragmatycznie, mocno minimalizujemy ryzyko zagrożenia naszej bramki. Pytanie, czy będziemy nadal chcieli grać tylko długą piłką, czy jednak nie zaryzykujemy bardziej otwartej gry – na co rywale mogą czekać.
- Nie wiemy, jak zagrają Polacy. A jak zagrają nasi rywale?
- Po Arabii możemy spodziewać się stylu podobnego, jak zobaczyliśmy we wtorek: dobrego przesuwania w defensywie i szukania w przodzie szybkich Al-Dawsariego czy będącego w świetnej dyspozycji Al-Shehriego. Ale ja w naszą reprezentację ciągle wierzę i jestem przekonany, że ten mecz wygramy. Wbrew tym, którzy teraz to Saudyjczyków będą postrzegać jako faworytów – bo tę zmianę narracji już widzę również w Polsce. Wciąż uważam, że mamy większą jakość piłkarską. A wtorkowy wynik Arabii co najwyżej zwiększy naszą czujność i motywację, zmniejszając moje wcześniejsze obawy o ewentualne zlekceważenie przeciwnika. Teraz już nie mamy podstaw i prawa, żeby go lekceważyć. Nie spodziewam się, że to będzie piękna gra z polskiej strony. Ale jeśli będzie taka, jak w meczu z Meksykiem, a wygramy 1:0 – biorę w ciemno taki scenariusz. Najważniejsze są punkty.
- W okresie pańskiej pracy z reprezentacją u trenera Jerzego Brzęczka zdążył pan poznać Roberta Lewandowskiego. Myśli pan, że ostanie mu w głowie ten karny?
- Nie. To nie jest pierwszy karny, którego nie strzelił w karierze. W tej chwili – patrząc również w statystyki – mam wrażenie, że to piłkarz najlepiej na świecie wykonujący „jedenastki”, ale... takie rzeczy się zdarzają. Jestem pewny, że jeżeli będziemy mieć karnego w meczu z Arabią czy z Argentyną, Robert bez wahania podejdzie do piłki i tym razem się już nie pomyli. Jego wtorkowa sytuacja nie złamie; to nie jest tak, że po tym strzale straciliśmy naszego najlepszego zawodnika. Wręcz przeciwnie: tym bardziej spodziewam się teraz jego sportowej złości; tym bardziej, że ludzie zaczynają mu już wyliczać kolejne mundialowe mecze bez gola.
Które Mistrzostwa Świata były dla polskich piłkarzy najbardziej udane?
Włącz podcast i sprawdź, czy pamiętasz największe sukcesy polskiej kadry!
Listen to "Sukcesy Polaków na Mundialach. Gość specjalny Władysław Żmuda. SUPERSPORT +" on Spreaker.