Tuż przed północą 22 maja 2017 roku w hali Manchester Arena podczas koncertu Ariany Grande doszło do eksplozji. W zamachu zginęły 23 osoby, a ponad 800 zostało rannych. Był to najpoważniejszy atak terrorystyczny w Wielkiej Brytanii od lipca 2005 roku.
Tamte wydarzenia bardzo mocno przeżywał Pep Guardiola, trener Manchesteru City. I to nie tylko dlatego, że mieszka w tym mieście. Okazało się bowiem, że na koncert wybrały się też jego żona Cristina oraz córki Valentina i Maria. Ponad rok po tamtych dramatycznych wydarzeniach hiszpański trener, który wraz z synem został wówczas w domu, opowiedział o nich w rozmowie z BBC Radio.
- Żona zadzwoniła do mnie, jednak linia natychmiast została przerwana. Oznajmiła tylko, że coś się stało, ale nie wie co i że uciekają. Próbowaliśmy oddzwonić. I nic. Ruszyliśmy więc do hali. Żona zadzwoniła po pięciu czy sześciu minutach ponownie. Powiedziała, że udało im się wyjść. My mieliśmy szczęście. Niestety, wielu ludzi nie - przyznał.