Wcześniej zaliczył w Premier League 10 minut z Liverpoolem i 4 minuty z Crystal Palace. Dla Kiwiora mecz z The Blues był pierwszym poważnym sprawdzianem w barwach Arsenalu od meczu 1/8 finału Ligi Europy ze Sportingiem w Lizbonie (2:2). Po tamtym meczu polski stoper mógł przeczytać (i usłyszeć) o sobie sporo krytycznych recenzji. Wydawało się, że w tym sezonie nie dostanie szansy na grę od pierwszej minuty w Premier League.
Jego obecność w podstawowym składzie na mecz z ekipą prowadzoną przez Franka Lamparda była więc zaskoczeniem. Kiwior rozegrał pełne 90 minut w starciu z The Blues. W tym czasie zanotował cztery wybicia, trzy przechwyty, jeden zablokowany strzał i jeden wślizg. Przy piłce był 71 razy, wykonał 53 celne podania (na 57 prób, co daje 93 proc. skuteczności).
Cały Arsenal znów zagrał na poziomie, do którego przyzwyczaił kibiców przez ostatnie tygodnie. Piłkarze Chelsea byli tylko tłem dla rozpędzonych Kanonierów. Kiwior nie pękł przed gwiazdami klubu ze Stamford Bridge, a po spotkaniu chwalił go menedżer AFC Mikel Arteta. - Wyglądał na gotowego, świeżego, był zdeterminowany by grać. Z treningu na trening stawał się lepszy, każdego dnia, nie tylko na zajęciach, ale również w interakcjach, w języku. To piłkarz, który bardzo mi się podoba, dlatego go kupiliśmy. Ma wielki potencjał, to było duże wyzwanie z którym sobie poradził - mówił hiszpański szkoleniowiec.
Arsenal wrócił na pozycję lidera Premier League. Ma na koncie 78 punktów, dwa więcej od Manchesteru City, który ma jednak aż dwa rozegrane mecze mniej. Mistrzowie Anglii zagrają w środowy wieczór u siebie z West Hamem United.
Kamil Grosicki musiał przekazać tę wiadomość wszystkim. Wszystko poszło nie tak, lawina komentarzy