Dwa rzuty karne. Pierwszy za ostry wślizg Claudio Bravo, który w swoim polu karnym postanowił minąć dryblingiem kilku rywali. - Gdyby to się wydarzyło poza polem karnym z pewnością każdy sędzia podyktowałby rzut wolny i pokazałby czerwoną kartkę. Nawet tak dobry sędzia popełnia błędy, a ten był olbrzymi - stwierdził "The Special One". Nie dodał, że Chilijczyk trafił w piłkę, a sama interwencja, choć agresywna, nie kwalifikowała się do odgwizdania przewinienia. I sytuacja druga. Zagranie ręką Nicolasa Otamendiego. Jedno z wielu, przy których trybuny Old Trafford szalały ze złości, dopatrując się w interwencji piłkarza gości premedytacji i chęci oszustwa. W podobną retorykę poszedł również Portugalczyk, znany badacz zachowań ludzkich. On jeden, z odległości dobrych siedemdziesięciu metrów, przejrzał argentyńskiego stopera. - Zrobił to specjalnie - powiedział menedżer Manchesteru United. A skoro specjalnie, to jedenastka murowana, prawda?
Na szczęście nie oberwało się tym razem Pepowi Guardioli. Temat Hiszpana został przemilczany. Co innego popisy Henrika Mchitarjana i Jesse'ego Lingarda. Obaj panowie zawiedli w pierwszej połowie, opuścili boisko już po trzech kwadransach i dość szybko zasłużyli na publiczną burę od swojego bossa. - Podjąłbym inne decyzje kadrowe, gdybym wiedział, jak to będzie wyglądało - stwierdził Mourinho, jakby zaprzeczając samemu sobie. Winny był przecież zawsze on, nie piłkarze. Tymczasem na Old Trafford już dzisiaj wiadomo, że niektórym zawodnikom może być nie po drodze z "The Special One".