Jeszcze trzy lata temu zapowiadał się na prawdziwą gwiazdę. W wieku 18 lat grał dla szwedzkiego klubu Larje-Angereds IF, ale zainteresowane nim były duże większe firmy z najsłynniejszych lig świata. Chłopak był zapraszany na testy do Chelsea, Glasgow Rangers, SC Heerenveen czy HSV Hamburg, ale ostatecznie nigdy nie wykorzystał wielkich możliwości i talentu.
Zaledwie trzy lata później, konkretnie w poniedziałek 8 sierpnia, skazano go na 14 lat więzenia za morderstwo. Proces dotyczył wydarzeń z 18 marca 2015 roku, kiedy zamaskowany i uzbrojony Hallgren wraz z kilkoma innymi osobami wtargnął na teren baru, w którym oglądano mecz Ligi Mistrzów pomiędzy Barceloną a Manchesterem City. Zginęły wówczas dwie osoby, a osiem innych zostało rannych.
- Był świetnym piłkarzem, ale miał w oczach coś mrocznego, jakiś smutek - przyznał jeden z byłych trenerów Hallgrena. To wręcz niesamowite, a jednocześnie bardzo smutne, jak bardzo zaprzepaścić można nie tylko świetnie zapowiadającą się karierę, ale wręcz całe życie...