Spotkanie w stolicy Francji było znakomitym widowiskiem, ale ze smutnym finałem dla drużyny trenera Guardioli.
Nie pomogło dwubramkowe prowadzenie
„Obywatele” prowadzili do 56. minuty 2:0 i wydawało się, że z tak znakomitymi i doświadczonymi piłkarzami jak Kevin de Bruyne, Mateo Kovacić czy Erling Haaland nie mogą tego meczu przegrać. A jednak mistrzowie Francji prowadzeni przez Luisa Enrique powstali jak feniks z popiołów, albo niczym Barcelona dzień wcześniej w meczu z Benfiką, i zaaplikowali drużynie z Manchesteru cztery gole. Guardiola przyjął to z podniesioną głową i szacunkiem dla rywala.
– Byli lepsi, mieli o jednego więcej zawodnika w środku i fałszywą dziewiątkę. Trudno było wycisnąć zwycięstwo. Byli lepsi w posiadaniu piłki, wyciągniemy z tego wnioski. Wiedzieliśmy, że zagrają w ten sposób, to PSG jest wyjątkowe – powiedział Guardiola. Natomiast w jego wypowiedzi można dostrzec obawy, a nawet coś więcej przed ostatnią kolejką decydującą o awansie w Lidze Mistrzów.
Guardiola przestał wierzyć?
- Przeciwnicy byli lepsi, a my musimy to zaakceptować. Nie poradziliśmy sobie. Mamy ostatnią szansę u siebie przeciwko Brugge. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, a jeśli zawiedziemy, to dlatego, że na to nie zasłużyliśmy – powiedział 54-letni szkoleniowiec „The Citizens”. Ta ostatnia szansa dla Manchesteru, czyli mecz z FC Brugge w najbliższą środę na „Etihad Stadium”. Aktualnie MC zajmuje 25. miejsce w tabeli Ligi Mistrzów, co nie jest wystarczające do awansu do 1/16 finału rozgrywek. Anglicy muszą wygrać, a jednocześnie liczyć na korzystne wyniki w innych meczach. Guardiola prowadzi klub z Manchesteru od lipca 2016 roku.